– Jestem Tosiek Lipa, mieszkam przy Lipowej i to nie lipa… Tak polszczyzną, która najbardziej zrozumiała była dla niego samego, przedstawiał się Theo te Linde, ostatni z holenderskiego zaciągu przyjaciół Świdnika. Jego nazwisko faktycznie tłumaczy się na polski jak Lipa i faktycznie, kiedy tylko zawitał do Polski, mieszkał w Lublinie przy ulicy Lipowej.
Był ostatnim z holenderskiego zaciągu. Holenderski zaciąg to trzech mężczyzn, którzy na początku transformacji ustrojowej w naszym kraju sprawili, że współpraca Aalten i Świdnika dała namacalne efekty i wydobyła nas z tradycyjnych kolein myślenia. Tę trójcę tworzyli Jan Klooster, Rob Inja i Theo te Linde. Dzięki nim powstało w Świdniku Towarzystwo Budownictwa Społecznego, a Dom Pomocy Społecznej w Kazimierzówce, zmienił się nie do poznania. Rob zmarł jako pierwszy i dlatego DPS nosi jego imię.
Theo, ciepły i przyjacielski, kiedy była potrzeba, stawiał sprawy jasno. Wspominał, że podczas budowy nowych budynków DPS, a działo się to na początku lat 90., wynikł problem za wąskich drzwi, przez które nie przecisnąłby się wózek inwalidzki. Okazało się, że najlepsza wola budowlańców nic nie poradzi, bo takie są przepisy.
Wtedy Theo powiedział: skoro tak, to nie możemy kontynuować współpracy.
Sprawa oparła się o ministerstwo pracy i polityki socjalnej. No i znalazło się obejście, a drzwi wstawiono takie, że wpuściły wózek do środka.
Przypadek Theo można spuentować stwierdzeniem – zakażony Świdnikiem. Nawet kiedy władze Aalten uznały, że poziom życia w Polsce nie odpowiada już ich kryteriom biedy i trzeba przenieść się z pomocą do Rumunii, ciągle wracał do Świdnika. Odwiedzał burmistrza, pytał, co nowego i wyraźnie cieszył się naszym sukcesem.
Theo, jak na Holendra przystało, dbał o siebie. Był wysoki, szczupły, wysportowany, wesoły i świadomy swojej wartości. Jednak białaczka nie miała dla Niego litości. Zmarł 16 listopada, w dniu 73. urodzin.
Jan Mazur
Artykuł przeczytano 3505 razy
Last modified: 29 listopada, 2019