piątek, 06 grudnia 2024r.

Wprawiają Machinę w ruch

Autor: |

Zaczynali w 2009 roku, w nieco innym składzie, jeszcze jako zespół Deluxe. Dziś Michał Denis, Adam Stańczak, Marcin Sokołowski, Filip Leszczyński oraz Marcin Fidecki tworzą Machinę, a na swoim koncie mają upragniony debiut. 1 grudnia ubiegłego roku, fani po raz pierwszy usłyszeli na żywo utwory z ich krążka „Czarodzieje pustych słów”.

Płytę otwiera piosenka „Stronger”, której pierwsze wersy brzmią „W Twoich oczach wichura nadciąga. Burza czai się w ciszy po kątach(…)”. O burzy i wichurze, jaką na muzycznym rynku chce wzbudzić zespół, ale też inspiracjach oraz procesie powstawania płyty opowiedział świdniczanin i perkusista Machiny, Filip Leszczyński.

– Gracie razem od wielu lat, choć jako Machina zadebiutowaliście zaledwie cztery miesiące temu.

– Ustaliliśmy, że za datę narodzin naszego zespołu przyjmiemy 1 grudnia 2019 roku. To dzień,
w którym wydaliśmy album „Czarodzieje pustych słów” i zagraliśmy premierowy koncert w Lublinie. Przyznam jednak, że użytkownicy internetu mogli usłyszeć nasze wydawnictwo nieco wcześniej.

– Dlaczego zdecydowaliście się na taki krok?

– Jesteśmy dojrzałymi ludźmi. Dużą wagę przykładamy do płyt kompaktowych i analogowych. Zdajemy sobie jednak sprawę, że młodzież bazuje dziś głównie na dźwięku w formie elektronicznej. Zdecydowaliśmy się więc najpierw wypuścić album na Spotify oraz w innych serwisach streamingowych, a dopiero potem wydać go w tradycyjnej formie.

– Jakie brzmienie chcieliście nadać tej płycie?

– Album jest kontynuacją naszej wcześniejszej twórczości, ale też wypadkową różnych gustów muzycznych. Każdy członek Machiny zawarł w tym krążku cząstkę siebie, a muzyka to szeroko pojęty rock, ale w nowoczesnym wydaniu.

– Jak odbierają go słuchacze?

– Gramy muzykę, która wszystkim się podoba. Jak wspomniałem, jest w niej sporo nowoczesnego brzmienia, ale też najlepsze rockowe tradycje. Inspirują nas zespoły Toto, Deep Purple, AC/DC, czyli największe, najbardziej znane grupy rockowe na świecie. To jest to, czym nasiąkliśmy za młodu i co naturalnie z nas wypływa.

– Macie dość niecodzienne określenie na najbardziej zagorzałych fanów.

– Tak, nazywamy ich żartobliwie „psychofanami”. Są naszymi przyjaciółmi. To ludzie, którzy nam pomagają i którzy zawsze są na naszych koncertach, niezależnie od tego, czy gramy blisko, czy daleko. Trudno dziś o takich ludzi. To grupa, która stale się powiększa. Dołączają do niej także dzieci, które chodzą w koszulkach Machiny i znają wszystkie nasze piosenki. Ostatnio na lekcji śpiewu nauczycielka zapytała mojego syna, co by zaśpiewał, a on odpowiedział, że chciałby wykonać wszystkie utwory
z naszej płyty.

– Stanowicie ciekawą mieszkankę. Wasz wokalista śpiewa przecież w chórze gospel.

– To prawda. Każdy z nas odebrał inne wykształcenie muzyczne, nasiąknął innym gatunkiem i ma inne zainteresowania. Ja, na przykład, lubię mocny, ciężki metal. Z kolei nasz wokalista Michał, tak jak wspomniałaś, śpiewa w chórze gospel. Wbrew pozorom to bardzo trudny i wymagający gatunek, który jednocześnie pozwala ćwiczyć głos i rozwija techniki śpiewania.

– Ścieracie się na próbach czy w studiu?

– Wbrew pozorom, jesteśmy zgodni. Każdy może zaprezentować swoje pomysły na piosenki. Wtedy reszta uważnie słucha, a następnie akceptuje lub odrzuca daną koncepcję. Nigdy nie jest tak,
że jeszcze przed odsłuchaniem mówimy „Nie znasz się na muzyce. Nie będziemy tego grać.”

– Na „Czarodziejach pustych słów” znalazło się 10 piosenek. Dlaczego właśnie tyle?

– Ustaliliśmy, że to maksymalna ilość kawałków, która pozwoli słuchaczowi zapoznać się z naszą muzyką, a jednocześnie sprawi, że będzie chciał słuchać od początku. Wybraliśmy utwory, które uznaliśmy za najlepsze na debiut.

– Macie ulubioną piosenkę z tej płyty?

– Lubimy wszystkie. Bardzo dobrze brzmią i super sprawdzają się na koncertach. Pierwszy utwór, „Stronger”, jest bardzo dynamiczny. Zawsze zaczynamy nim koncerty. Sprawia, że w nas
i publiczności budzi się niesamowita energia.

– Ile numerów nie zmieściło się na tym krążku?

– Na pewno wystarczyłoby ich na drugi album. Zresztą, cały czas pracujemy i tworzymy kolejne utwory. Myślę, że na ten moment mamy przygotowanych siedem na 100 %. Są naprawdę bardzo dobre. Jeden numer, który nie znalazł się na debiutanckiej płycie, zagraliśmy na koncercie premierowym Klubie 30 w Lublinie. To „Obca wojna”. Można go posłuchać na naszym kanale na YouTube: Machina Lublin, na który serdecznie zapraszam.

– O czym opowiada „Obca wojna”?

– Tekst tej piosenki traktuje o tym, co dzieje się w dzisiejszym świecie i mówi, że trzeba walczyć. To poważny a jednocześnie bardzo złożony utwór. Dużo się w nim dzieje. Są różne zmiany rytmiczne. Uważam, że naprawdę warto go posłuchać. Na pewno zechcemy go umieścić na kolejnej płycie.

 – Tworząc ten album skupiliście się nie tylko na muzyce, ale też na tym, jak prezentuje się to, co na zewnątrz.

– Chcieliśmy, żeby to było coś wyjątkowego. W końcu to pierwsza płyta Machiny. Okładka jest bardzo charakterystyczna. Zdjęcia wykonał Artur Mulak, bardzo znany i ceniony fotograf z Lublina. Wspólnie wpadliśmy na pomysł, by na froncie dać fotkę zespołu patrzącego w telewizor,
a na odwrocie nas-Machinę oświetlonych przez ten telewizor. Byliśmy pewni, że będzie to fajnie wyglądało. Dodam, jako ciekawostkę, że w książeczce dodanej do płyty, przy każdym zdjęciu członka zespołu, znajdziemy tekst utworu odręcznie przepisany przez jego rodzica. To raczej niespotykany zabieg. Każdy tekst jest wiec napisany innym charakterem pisma. Na pewno będzie to fajna pamiątka i w przyszłości będzie co wspominać.

– Jak rodzice zareagowali na Waszą propozycję?

– Spodobał im się ten pomysł. Wszyscy bardzo się zaangażowali. Zresztą, zawsze nas wspierają.
Byli też oczywiście na premierowym koncercie.

– Na kolejnej płycie też zastosujecie taki zabieg?

– Zastanowimy się nad tym. Jako następny, chcemy wydać album z kolędami i polskimi pastorałkami. Mamy już przygotowanych 10 utworów we własnej aranżacji. Do świąt zostało jeszcze sporo czasu,
ale na tym projekcie skupimy się w najbliższych miesiącach.

– Przyzwyczailiśmy się do delikatności polskich kolęd. Jak więc będą brzmiały w Waszym wykonaniu?

– Chcemy, aby nasze wersje spodobały się osobom, które lubią muzykę rock’ową. Jednocześnie staraliśmy się przygotować je tak, by nie ingerować za bardzo w oryginalne melodie. Natomiast podkład i aranżacje są bardziej Machinowe, a do tego zaśpiewane mocnym głosem, o rockowym zabarwieniu.

– Jak wspominacie Wasz pierwszy koncert jako Machina?

– Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy zobaczyliśmy jak wielu ludzi przyszło do klubu. To naprawdę bardzo nas zaskoczyło. Zależało nam na tym, aby wypaść przed nimi jak najlepiej. Chyba każdy miał tremę, ale to jeszcze mocniej nas mobilizowało do działania. Czuliśmy się przygotowani. Dużo ćwiczyliśmy przed koncertem, żeby wszystko dobrze wyszło. Zagraliśmy chyba 20 numerów. Co tydzień publikujemy jeden na YouTube, żeby ci, którzy byli na koncercie, mogli go powspominać, a inni zapoznać się z naszym materiałem.

– Co wówczas powiedzieli słuchacze? Jak ocenili album?

–  Sprzedaliśmy wtedy dużo egzemplarzy. Generalnie jest tak, że nie da się trafić w gusta wszystkich słuchaczy, ale tym, którzy słuchali, bardzo się podobało, począwszy od okładki, a skończywszy
na muzyce, od pierwszego do ostatniego utworu.

– Co dalej? Jak maluje się Wasza przyszłość?

– Sezon koncertowy dopiero się zaczyna, także trwają ustalenia. W tej chwili skupiamy się
na promocji albumu. Na pewno będziemy grać koncerty klubowe. Chcemy też w okolicach maja wystąpić w moim rodzinnym Świdniku.

Agata Flisiak

 

Więcej o zespole Machina dowiesz się za pośrednictwem:

www.facebook.com/machinalublin

www.machina-lublin.pl

www.youtube.com/c/machinaofficial

 

Artykuł przeczytano 2243 razy

Last modified: 13 marca, 2020

Registration

Zapomniałeś hasło?

Zmień język »
Skip to content