Brakuje niewiele, bo tylko ok. 600 zł, by Łukasz Bereza, o którym pisaliśmy w jednym z poprzednich numerów, mógł pojechać do Zabrza na usunięcie oczopląsu. Zabieg to początek długiej drogi do spełnienia największego marzenia świdniczanina – poprawy wzroku. Łukasz podkreśla, że zrobi wszystko by tak się stało, bo ma dla kogo być zdrowym. Wspierają go w tym kochająca Agnieszka, która jest niewidoma, i 5,5-letni synek Szymonek. W codziennych obowiązkach nieocenioną pomoc niesie mama Łukasza.
– Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy wsparli moją zbiórkę na stronie www.pomagam.pl/oczylukasza, a także Komitetowi Pomocy SOS za przekazanie dochodu z loterii fantowej – mówi świdniczanin. – 25 lipca jadę na wizytę do doktor Krystyny Jochan, dzień później mam umówiony zabieg usunięcia oczopląsu. To pierwszy krok do właściwej operacji. Kiedy oko się ustabilizuje, konieczne będzie wszczepienie sztucznej soczewki. Problem polega na tym, że mam tzw. małoocze i dostępne soczewki są dla mnie za duże. Trzeba będzie zrobić jedną na specjalne zamówienie, co wiąże się z olbrzymim wydatkiem ok. 12 tys. zł. Do tego dochodzi koszt operacji, również ok. 12 tys. zł. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje takich zabiegów. Jestem jednak zdeterminowany i zrobię wszystko, by się udało.
Codzienne zmagania
Łukasz urodził się w 1991 roku, jako wcześniak. W miarę dorastania zaczęły się pojawiać problemy ze wzrokiem, coraz gorzej widział. Kiedy miał 13 lat, przeszedł zabieg usunięcie zaćmy, podczas którego uszkodzono soczewkę prawego oka. Mężczyzna niewiele dostrzega, ale nie zamyka się w domu. Założył rodzinę i stara się, by funkcjonowała normalnie.
– Spędzamy razem dużo czasu. Bardzo lubimy chodzić na spacery, na lody, na zakupy. Odwiedzamy przyjaciół. Staramy się być samodzielni, chociaż nie wszystko jesteśmy w stanie zrobić. Problemem jest choćby zwykłe odkurzanie. Poruszam się po mieście po znanych trasach. Jeśli coś by się na nich zmieniło, mógłbym mieć kłopot z dotarciem do celu. Aga nie widzi, ale czasami o tym zapominam, tak dobrze sobie radzi. Ma lepszą orientację w terenie niż ja. Pomaga nam Szymonek, który na przykład bardzo lubi myć lustra i robić zakupy. Ogromnym wsparciem jest mama, z którą mieszkamy – opowiada Łukasz.
– Nie mogę usiąść i czekać aż ktoś za mnie coś zrobi, bo jestem niewidoma. Mam Łukasza i Szymonka, muszę się nimi zająć, a nie użalać się nad sobą – podkreśla pani Agnieszka.
Rodzina korzysta z pomocy asystenta z Polskiego Związku Osób Niewidomych w Lublinie. Na Świdnik jest ich jednak tylko dwóch, więc nie zawsze ich wsparcie jest możliwe.
– Czasami przydałaby się ktoś, kto pomoże nam zająć się Szymonem czy pojechać z nami do Lublina, co zawsze jest sporym wyzwaniem. Chcielibyśmy, aby syn mógł korzystać z różnego rodzaju spotkań czy imprez dla dzieci. Mama wszystkiemu nie podoła, bo też już ma problemy ze zdrowiem. Jeśli więc znalazłaby się taka osoba, chętnie skorzystalibyśmy z jej wsparcia – dodaje pani Agnieszka.
Pomaga cała Polska
Ludzi dobrej woli w życiu naszych bohaterów nie brakuje. To osoby z całej Polski, nie tylko świdniczanie.
– W maju doktor Adam Cywiński ze Śląskiego Centrum Leczenia Chorób Oczu, dał mi nadzieję na poprawę wzroku – wyjaśnia Łukasz Bereza. – U Agi jest to niestety niemożliwe. Pieniądze na wizyty lekarskie, a także na oddłużenie naszego mieszkania, ok. 5 tys. zł, pomogli nam zebrać głównie ludzie z facebookowej grupy „AsPik pomagamy”, szczególnie As z Warszawy, który prowadzi również „lajfy” na YouTube. To oni zachęcili mnie, bym założył pierwszą zbiórkę. Rozpropagowali ją, sami wpłacali datki. Dziękujemy im z całego serca, tym bardziej, że wspierają nie tylko nas. As próbuje spełniać marzenia innych. Przyjechał do Świdnika, bo bardzo chcieliśmy pojeździć samochodem. Za paliwo zapłacili ludzie z grupy. Z okazji Dnia Dziecka przywiózł Szymonowi ogromną torbę słodyczy. Są też osoby, które do nas dzwonią, wspierają, odwiedzają. Nie sposób wszystkich wymienić.
Optymizm przede wszystkim
Łukasz jest zdeterminowany, by osiągnąć swój cel, bo poprawa wzroku na pewno pomogłaby mu również w znalezieniu pracy. Jest masażystą.
– Gdybym był samotny, machnąłbym ręką i żył tak jak żyłem, bo przecież jest wiele osób, które na pewno bardziej potrzebują wsparcia. Mam jednak rodzinę i chcę zrobić wszystko, by zapewnić jej jak najlepsze warunki. Sami nie damy rady odłożyć pieniędzy na wszczepienie soczewki, więc na pewno będę kolejny raz prosił o pomoc. Świdniczanie już wiele razy udowodnili, że można na nich polegać, więc wierzę, że i tym razem mi się uda – kończy mężczyzna.
Agnieszka Wójcik-Skiba
Artykuł przeczytano 3297 razy
Last modified: 18 czerwca, 2019