Nad znaczeniem słowa „rotacyjny” zastanawia się codziennie pan Jacek, mieszkaniec wieżowca przy ul. Racławickiej 28. Zamieszkał w nim zaledwie półtora miesiąca temu, a już chętnie czmychnąłby z niego gdzie pieprz rośnie. – Gdyby ktoś powiedział, że przyjdzie mi żyć w bloku, w którym potrzeby fizjologiczne załatwia się na klatce schodowej czy w windzie, popukałbym się w czoło. Niestety, takie zachowania są tu normą – narzeka.
Jedenastopiętrowiec, zwany potocznie rotacyjnym, od lat cieszy się nikczemną sławą. Wybudowano go 40 lat temu. Początkowo służył przede wszystkim do rozwiązywania problemów mieszkaniowych młodych małżeństw. Małżonkowie zamieszkiwali w nim przez kilka lat. Przez ten czas szukali nowego lokum, a ich miejsce zajmowali następni. Stąd wzięła się nazwa. Na przełomie lat 90. do wieżowca trafiło wiele rodzin z marginesu. Bijatyki i pijaństwo były wtedy codziennością.
Wielkie rozczarowanie
Pan Jacek sprowadził się do Świdnika 15 maja. Wcześniej mieszkał w jednym z bloków lubelskiej spółdzielni mieszkaniowej „Motor”. Po rozstaniu z żoną i podziale majątku kupił własne mieszkanie. Jedno z lubelskich biur nieruchomości pośredniczące w zakupie dyskretnie przemilczało wiele istotnych informacji na temat bloku. Na razie świeżo upieczony lokator jest, delikatnie mówiąc, mocno rozczarowany standardem życia w świdnickim „drapaczu chmur”. Jak twierdzi, mieszkał 30 lat w Lublinie, również w wieżowcu. Zdarzały się tam różne incydenty, ale nie na taką skalę.
– Ostatnio o drugiej w nocy obudziła mnie sąsiadka, krzycząc, że syn chce ją pobić – relacjonuje pan Jacek. – Prosiła mnie o interwencję. Odpowiedziałem, że od tego jest policja. Prawie codziennie natykam się po drodze do mieszkania na ludzkie odchody. Są na korytarzach i przy windzie. Do sprzątania zatrudniona jest osoba, ale nie zawsze wykonuje to na bieżąco. Lokatorzy muszą więc uszczuplać domowe budżety, kupując przeróżne detergenty i środki odkażające. Próbujemy zneutralizować ten wszechobecny smród. Nie wspominam już o tym, że fekalia wnosimy na butach do mieszkań! Dzwoniłem do sanepidu. Kazano mi złożyć dokumentację zdjęciową i podanie, jako podstawę do interwencji. Na półpiętrach regularnie odbywają się libacje alkoholowe. Dzwoniłem z interwencją do Straży Miejskiej. Dyżurny odpowiedział mi, że jeżeli spółdzielnia zgłosi potrzebę, patrole będą pojawiać się w budynku częściej.
Nic nie da się zrobić?
Pan Jacek nie załamuje rąk i próbuje zaprowadzać porządek, nie oglądając się na innych. Zaraz po wprowadzeniu się do mieszkania usunął, z pomocą sąsiada, stare, porzucone na korytarzu meble. Wcześniej to zawalisko nikomu nie przeszkadzało. – Cięgle słyszę, że w rotacyjnym nic się nie da zrobić. A gdzie jest napisane, że taki budynek ma ciągle wymykać się spod kontroli? Pozamiatałem i pomyłem podłogi. Założyłem wizjer w drzwiach wejściowych na pierwsze piętro, kupiłem minialarm. Dzięki temu wiadomo, że ktoś obcy kręci się po piętrze, szczególnie w nocy. Wydałem już 50 zł na środki czystości i gumowe uszczelki do naprawy zsypu. Od czegoś trzeba zacząć.
Najlepszym rozwiązaniem byłby montaż monitoringu, zwłaszcza na pierwszym piętrze, gdzie najczęściej dochodzi do zakłóceń porządku. Przeszkodą są koszty i kwestie techniczne. Na instalację kamer trzeba wydać ok. 15-20 tys. zł. Podczas rozmowy z wiceprezesem SM usłyszałem, że spółdzielnia nie ma wolnych środków. Blok musi sam te pieniądze zarobić, na przykład pobierając opłaty za banery reklamowe wywieszane na elewacji. Podobno blok należy do najbardziej zadłużonych wśród wszystkich budynków spółdzielni – dodaje pan Jacek.
Mieszkańcu, pilnuj się sam
Problem zakłócania porządku w wieżowcu przy ul. Racławickiej 28 jest dobrze znany zarządowi Spółdzielni Mieszkaniowej. Jego rozwiązanie nie jest jednak proste.
– Zamontowanie kamery tylko na jednym półpiętrze klatki schodowej pociągnęłoby roszczenia ze strony mieszkańców innych części budynku – wyjaśnia Grzegorz Matacz, wiceprezes SM w urzędowym piśmie adresowanym do pana Jacka. – Objęcie monitoringiem wszystkich korytarzy i części wspólnych obiektu jest niemalże niemożliwe technicznie, a na pewno bardzo kosztowne. Sytuacje, o których mowa, mają miejsce najczęściej w godzinach popołudniowych i wieczornych oraz w dni wolne od pracy. Dlatego bezpośrednia interwencja pracowników spółdzielni nie jest możliwa. Z naszej strony, w imieniu mieszkańców, wielokrotnie występowaliśmy do Straży Miejskiej i Komendy Powiatowej Policji z prośbą o wzmożenie patroli na terenie budynku. Dlatego prosimy o baczne zwracanie uwagi na osoby gromadzące się na klatce schodowej oraz w innych częściach wspólnych i niezwłoczne zgłaszanie do odpowiednich służb prewencyjnych.
– Do tego nie potrzeba specjalnych monitów ze strony Spółdzielni Mieszkaniowej – wyjaśnia Janusz Wójtowicz, komendant świdnickiej Straży Miejskiej. – Każdy incydent należy zgłaszać natychmiast. Wtedy jest szansa, że sprawca zostanie złapany na gorącym uczynku i ukarany. A muszę podkreślić, że ostatnio nie mieliśmy żadnych niepokojących sygnałów z rotacyjnego. Jeżeli chodzi o zakłócanie ciszy nocnej, trzeba dzwonić na policję. W tym czasie pracujemy tylko przy obsłudze monitoringu. Nocnych patroli nie mamy, bo straż miejska nie może w nocy interweniować. Jednak w dzień, podobnie jak policja, zawsze jesteśmy gotowi pomóc.
słs
Artykuł przeczytano 2647 razy
Last modified: 5 lipca, 2019