Pożegnanie lata zwija już z lotniska ostatnie manatki, ale pozostają wspomnienia dwóch niezapomnianych dni. Jak zapamiętają je ci, którzy bezinteresownie zaangażowali się w uatrakcyjnienie nam minionego weekendu?
Jak działał taki telefon? To naprawdę jest radio? Dla dzieciaków telefon to smartfon, a radio? ….No nie może być takie wielkie. Dla młodych to starożytna abstrakcja. Jedną z największych atrakcji Pożegnania Lata była wystawa starych motocykli, samochodów i sprzętu codziennego użytku z czasów PRL. „Dowodził” nią Rafał Król, kolekcjoner motocykli i samochodów. Uwijał się wokół zgromadzonych eksponatów wraz z kolegami, z którymi skrzykują się na podobne okazje. Każdy dorzuca coś od siebie i powstaje z tego ekspozycja, jakiej nie powstydziłoby się poważne muzeum. A efekt? Mikrus przy Mikrusie, maluch przy Maluchu, weteran kolekcjonerstwa na quadzie, na którym nie da się zabić.
– Kiedy tylko słyszę, że Miejski Ośrodek Kultury organizuje podobną imprezę, od razu zgłaszam się na ochotnika. Sami się zwozimy, sami pilnujemy i mamy z tego dużą frajdę. Organizator nas karmi, jest fun. Sprzęt, który tu widzimy jest w dużej części świdnickiego pochodzenia, jego właściciele to też świdniczanie. Chcemy pokazać, jak przed laty wyglądała świdnicka motoryzacja. Swojego hobby nie ukrywamy przed ludźmi. Ten ma motocykl, tamten Malucha, Adam Sokołowski samodzielnie zbudowany samolot, motocykl Sokół, Beemkę, Mikrusa i Żuka. Są tu takie rzeczy, które można zobaczyć wyłącznie na zlotach. A Nysa jest moja. Kiedy ją kupiłem, żona kazał mi postawić auto przy domu tak, żeby go nie widziała. A tutaj, na wystawie, jest hitem. To wszystko ludzie zbierają latami. Kiedyś wueskę można było kupić za parę groszy. Tego, co zgromadziłem nie potrafię się pozbyć. Dlatego kolekcja wciąż rośnie, a motocykle wiszą już na ścianie garażu – śmieje się Rafał Król.
Który sprzęt na wystawie był najcenniejszy?
– Dla każdego najcenniejsze, wręcz bezcenne, jest to, co po prostu ma. Nie interesuje go, ile pieniędzy jest warte. Kolega, właściciel trójkołowego motocykla, dostał propozycję sprzedaży. Mówi mi: Rafał, gość, który się zna, dawał mi 40 tysięcy od ręki. A ktoś, kto nie ma pojęcia, nie dałby za to nawet dychy. Ale wracając do wartości eksponatów, bardzo cenne są Sokół i Junak. To motocykle, których się już dzisiaj nie zdobędzie, nawet za grube pieniądze. Wueski osiągają teraz taką cenę, że za dobrze utrzymany egzemplarz można kupić używany, zachodni motocykl – mówi R. Król.
Pewnie niejeden młody człowiek zaszczepił się na Pożegnaniu Lata ideą zbierania staroci. Do wszystkiego trzeba mieć jednak smykałkę, na pewno nie dwie lewe ręce. Rafał Król przestrzega przed rzucaniem się na głęboką wodę:
– Dużo ludzi o to pyta. Chcieliby mieć Trabanta, bo jeździli nim kilkadziesiąt lat temu. Ktoś jeździł Maluchem, to chciałby Malucha. Zawsze powtarzam: jeśli myślicie o czymś takim, kupcie samochód, który jest sprawny, nie kupujcie egzemplarza do renowacji. Nie zrobicie go, a koszty was przerosną. Dzisiaj są to bardzo duże pieniądze i nie te czasy, że jeden sąsiad pomaluje, a drugi zrobi zawieszenie. Jak ktoś wchodzi w kolekcjonerstwo, na początek lepiej kupić coś sprawnego, żeby się nie zawieść i nie zniechęcić. Jak auto nie odpali, postawi je w kąt i pójdzie na zmarnowanie.
Artykuł przeczytano 2280 razy
Last modified: 5 września, 2022