Las Bażantarnia, znajdujący się w południowej części miasta, słynie z brudu. Jest to teren prywatny, ale powszechnie dostępny. Wykorzystują to mieszkańcy. Niestety, nie tylko do zaczerpnięcia świeżego powietrza, ale również wyrzucania śmieci. Przy drogach, na obrzeżach i w środku lasu widać całe sterty worków z odpadami. Dokładają się do tego jeszcze liczni imprezowicze, którzy zostawiają butelki, paczki po papierosach, a nawet płonące ogniska.
– Problem znany jest od wielu lat i do tej pory trudno znaleźć jego rozwiązanie. Z czasów, kiedy byłem radnym, pamiętam niejedną dyskusję na ten temat. Tymczasem ludzie dzwonią, przychodzą do firmy i narzekają, że nawet przy traktach, gdzie jest najwięcej przechodniów, czyli przy ulicach Wiejskiej i Solidarności leżą worki ze śmieciami – mówi Jerzy Irsak, prezes PK Pegimek.
W końcu prezes nie wytrzymał i wysłał do Bażantarni swoich ludzi. 13 stycznia wpadli tam na godzinę i wysprzątali całkiem spore fragmenty obu ulic. Przedtem jednak na miejscu zjawili się strażnicy miejscy, którzy sporządzili notatkę stwierdzającą opłakany stan porządku w lesie. Na jej podstawie władze spółki postanowiły interweniować.
– Ekipa liczyła trzynaście osób. Była wyposażona w samochód. Akcja poszła sprawnie i przynajmniej część worków ze śmieciami z Bażantarni zniknęła. Chcieliśmy w ten sposób przypomnieć o wadze problemu i zainicjować społeczną kampanię dbania o las, do którego, z powodu brudu, ludziom nie chce się już wchodzić – tłumaczy J. Irsak.
W przeszłości las bywał terenem corocznych akcji sprzątania świata. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 5 zakasywali rękawy i zbierali śmieci do worków dostarczanych, a potem wywożonych przez Remondis. Jednak była to kropla w morzu potrzeb.
– Ludzie, którzy chcieliby pospacerować po lesie skarżą się, że z powodu wszechobecnego brudu nie da się tego zrobić. Mam nadzieję, że akcja przeprowadzona przez Pegimek, nie tylko pomoże uporządkować choćby część Bażantarni. Być może zachęci również właścicieli poszczególnych działek do większej o nie dbałości, a świdniczan do uszanowania tego kawałka zieleni, który stanowi płuca miasta. Sprawa lasu jest mocno skomplikowana. Poszatkowanie terenu na wiele kawałków utrudnia jego uporządkowanie i sensowne zagospodarowanie, tym bardziej, że w przypadku niektórych działek nie sposób nawet odnaleźć właścicieli – wyjaśnia Marcin Dmowski, zastępca burmistrza Świdnika.
Jerzy Irsak zapowiada kontynuację prac: – Potrzebne są rozwiązania systemowe. Przydałyby się śmietniki, może uda się zorganizować monitoring odstraszający amatorów dzikich wysypisk. Sprawa ma nie tylko aspekt wizerunkowy. Sterty odpadów, zwłaszcza szklane butelki, mogą spowodować wzniecenie pożaru i stanowią zagrożenie dla przechodniów.
Z obserwacji uprzątniętych terenów wynika, że ludzie, na razie przynajmniej, uszanowali pracę Pegimeku i nie wyrzucają już śmieci w tych miejscach.
jmr
Artykuł przeczytano 2113 razy
Last modified: 23 stycznia, 2020