U zbiegu ul. Wyszyńskiego i Spółdzielczej rośnie rzadki okaz dębu czerwonego. Tuż obok stała latarnia. Trudno jednak było mówić o pełnej symbiozie. Drzewo rozrastało się, a służby miejskie, w miarę możliwości, je przycinały. Na próżno. Konary coraz bardziej przysłaniały światło latarni. W takich sytuacjach drzewo najczęściej przegrywa z infrastrukturą miejską. Na szczęście, w tym przypadku piły nie poszły w ruch.
– Bardzo chcieliśmy uniknąć wycinki – mówi Magdalena Borowiec-Różycka z Urzędu Miasta. – Razem z firmą, która zajmuje się konserwacją oświetlenia w gminie, postanowiliśmy przesunąć latarnię. Teraz usytuowana jest w lepszym miejscu, bo odpowiednio doświetla przejście dla pieszych. Poza tym, drzewo jest całe, zdrowe i rośnie dalej. Operacja wymagała kilka godzin pracy, a ile dała korzyści.
Służby miejskie bezustannie monitorują stan zieleni miejskiej. Stąd problem był już od pewnego czasu znany. Poza tym do ratusza docierały interpelacje radnych w tej sprawie, sugestie straży miejskiej oraz mieszkańców. Problem był mniej dokuczliwy w sezonie jesienno-zimowym, kiedy drzewo pozbawione było liści. Na wiosnę powrócił, gdy zwiększyły masę korony drzewa.
Kolizje roślinności z infrastrukturą miejską nie należą do rzadkości. Przykrym standardem, nie tylko w Świdniku, stosowanym przez budowlańców i drogowców, jest usuwanie drzew, jeśli stoją na drodze inwestycji. Jednak nie wszyscy chcą iść na łatwiznę.
– Coraz częściej myślimy o tym, że można przeprojektować sieć, wytyczyć inny bieg ścieżki rowerowej czy chodnika, żeby ocalić drzewa. Mają one ogromną wartość. Czasami odrobina dobrej woli i trudu oraz zastosowanie niestandardowej procedury pozwalają żyć w zgodzie z przyrodą. Dlatego chcemy takie przypadki jak najczęściej nagłaśniać – wyjaśnia M. Borowiec-Różycka.
Do ratusza wpływa bardzo dużo wniosków od mieszkańców z żądaniem wycięcia drzew przy blokach. W skargach przeczytać można o uciążliwych liściach czy wilgoci w mieszkaniach spowodowanych przez drzewa. Wnioski te są często nieuzasadnione, a sytuacja nie wymaga aż tak ostatecznych rozwiązań. Czasem wystarczy prześwietlenie korony.
– Mamy teraz taki przypadek wzdłuż ul. Słowackiego. Mieszkańcy proszą, aby usunąć drzewa. Pod topór poszły te w najgorszym stanie zdrowotnym. W podobnych sytuacjach zastanawiamy się czy może czasem warto usunąć drzewa, które są bardzo blisko budynku i nasadzić nowy szpaler, dostosowanych do warunków miejskich. Przy ul. Wyszyńskiego, niedaleko sklepu rybnego, blisko budynku rosły jesiony. Przez bardzo długi czas mieszkańcy skarżyli się na przyciemnione mieszkania. Po długiej analizie i zastanowieniu postanowiliśmy usunąć drzewa, które były schorowane. Posadzimy tam szpaler wiśni piłkowanych, które wiosną bardzo pięknie kwitną. Z kolei przy ul. Środkowej 10 rośnie stare drzewo, które jest przedmiotem sąsiedzkich sporów – mówi M. Borowiec-Różycka.
Bywa i tak, że kiedy urzędnicy odmawiają usunięcia drzewa, mieszkańcy posuwają się do czynów nielegalnych i karalnych, polegających na podlewaniu roślin zabronionymi substancjami. Tak było ostatnio przy ul. Czereśniowej. Ktoś podsypywał regularnie sól pod brzozę, chcąc ją uśmiercić. Za takie czyny sprawcy grożą konsekwencje prawne.
– Musimy pamiętać, że nasze samopoczucie w mieście zależy w dużej mierze od ilości drzew. Na szczęście, coraz więcej osób docenia miejską zieleń. Chwalą nas za nasadzenia lub przychodzą z własnymi inicjatywami, by dosadzić więcej roślin. Mam wrażenie, że na przestrzeni lat wzrosła ekologiczna świadomość. O Świdniku zawsze mówiło się, że jest zielonym miastem. Warto byłoby tę opinię zachować – dodaje M. Borowiec-Różycka.
słs
Artykuł przeczytano 2217 razy
Last modified: 30 kwietnia, 2019