Pasjonatka gór znad Bałtyku, od ponad 4 lat mieszkanka Świdnika, kobieta o wielkim sercu, która mimo problemów zdrowotnych, postanowiła pomóc innym. 7 lipca Kamila Żelazko wyruszy na Główny Szlak Beskidzki, a jej prawie 500-kilometrowa wędrówka przez 8 pasm górskich wesprze Daniela Siegiedę i jego walkę o powrót do sprawności.
– Moja choroba zaczęła się 15 lat temu, kiedy kręgosłup odmówił posłuszeństwa. Miałam paraliż lewej strony ciała, nie chodziłam. Konieczna była operacja, potem jeszcze trzy kolejne. Dosłownie na chwilę przed tą ostatnią lekarz uprzedził, że być może czeka mnie wózek inwalidzki. Pamiętam niepokój, kiedy po operacji kazał mi poruszyć nogami. Uda się czy nie? Udało się – opowiada pani Kamila. Dodaje: – Zawsze byłam bardzo aktywna, dużo chodziłam po górach, pasjonowałam się sztukami walki, więc ograniczenie sprawności było dla mnie ciężkie do zniesienia. Nie wiedziałam także nic o rehabilitacji, a kiedy skończyła się pomoc ZUS, musiałam sama o siebie zadbać.
Kamila Żelazko przeszła na rentę, ale nie poddała się chorobie, która zmobilizowała ją do podjęcia nauki w Szkole Rehabilitacji i Masażu w Lublinie. Dzięki temu pogłębiła swoją wiedzę.
– Radzę sobie sama, bardzo o siebie dbam. Wróciłam do aktywności, chociaż oczywiście w mniejszym zakresie niż przed chorobą. Nie mogę biegać i jeździć na rowerze, ale bardzo dużo chodzę z kijkami, korzystam z roweru stacjonarnego. W ubiegłym roku po raz pierwszy od kilku lat pojechałam w Bieszczady. Od zawsze moim marzeniem było przejście Głównego Szlaku Beskidzkiego, a od jakiegoś czasu zbierałam na to fundusze. Rok temu jeszcze byłby to zbyt duży wysiłek. Teraz wiem, że mogę taką próbę podjąć – mówi K. Żelazko.
Sponsorzy poszukiwani
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Pani Kamila postanowiła nie tylko spełnić swoje pragnienia, ale również pomóc innym. Należą z mężem do Facebookowej grupy Licytacje dla Daniela Siegiedy | Facebook , więc wpadła na pomysł, by swoją wędrówkę zadedykować właśnie świdniczaninowi, który w wyniku choroby stracił obie nogi i kilka palców dłoni.
– Chcę przede wszystkim rozpropagować informacje o akcjach dla Daniela – wyjaśnia Kamila Żelazko. – Kilka dni temu poznałam go osobiście i uważam, że to fantastyczny mężczyzna, który ma wielką wolę walki. Trzeba mu pomóc, by miał stały dostęp do rehabilitacji, bo tylko w ten sposób wzmocni mięśnie i będzie mógł używać protez. Niestety, to kosztowny proces. Ludzie gór mają wielkie serca, na szlakach panuje wspaniała atmosfera i zdarzało się już, że ktoś szedł, by wesprzeć jakiś cel. To mnie zainspirowało. Mam nadzieję, że dzięki rozmowom, rozdawanym wizytówkom, uda się zachęcić wędrowców z całej Polski do włączenia się w zbiórkę dla Daniela. Na potrzeby akcji moja córka tworzy specjalne breloczki. Założyłam również profil na Facebooku Kamyk Się Turla | Facebook, na którym będę, oczywiście w miarę możliwości, zamieszczała relację z wędrówki.
Pasjonatka gór apeluje też do osób, które zajmują się rehabilitacją, by zechciały poświęcić czas i umiejętności, by pomóc Danielowi w codziennych ćwiczeniach. Mimo szczerych chęci rodzina i znajomi nie są w stanie pokazać mężczyźnie, w jaki sposób ma to robić, jakie ćwiczenia powinien wykonywać. Do tego potrzeba profesjonalisty. Kolejną prośbę pani Kamila kieruje do firm lub osób prywatnych. Na konto świdniczanina mogą wpłacać pieniądze, na przykład za każdy kilometr, który przejdzie pani Kamila. Pierwsi sponsorzy już są. Sklep z firanami Wisan, mieszczący się przy ul. Niepodległości 19, wpłaci 2 zł za każdy kilometr wędrówki z pierwszych dwóch dni wyprawy. Pan Kuba G. zadeklarował 3 zł za każdy kilometr pokonany 3 dnia wędrówki. Sponsorzy mogą liczyć na wymienienie ich nazwisk lub nazw firm w postach na profilu „Kamyk się turla” i grupie licytacyjnej.
Z Wołosatego do Ustronia
Na szlak pani Kamila wyruszy 7 lipca, z Wołosatego w Bieszczadach. Wcześniej spędzi kilka dni u przyjaciół w Dukli, by zaaklimatyzować się przed wyczerpującą wędrówką. Będzie szła sama, z plecakiem ważącym ok. 8 km.
– GSB to wymagający szlak. Merytorycznie będą bazowała na przewodniku Leszka Piekło. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczno-techniczne, nauczyłam się mobilizować mięśnie, a moja nauczycielka ze szkoły rehabilitacji poradziła mi, jak dbać o kolana, stawy skokowe i nogi. Na początku rozbiję trasę na krótsze odcinki, by przyzwyczaić organizm do wzmożonego wysiłku. Do plecaka zabieram niezbędne minimum – śpiwór, karimatę, cienką kurtkę puchową, bluzkę z długim rękawem, dwa podkoszulki, spodnie, drugie cienkie do spania, trzy pary skarpet, bieliznę. Do tego obowiązkowo czołówka, apteczka, dwa telefony i powerbank. Spać będę głównie w schroniskach, ze względu na kręgosłup, ale nie wykluczam też nocowania, od czasu do czasu, w szałasie czy bacówce. Nie mam obaw, nie boję się zwierząt. Zawsze sama wędrowałam po górach. Zresztą, GBS jest bardzo obleganym szlakiem, w wielu miejscach łączy się z innymi, więc ludzi na pewno będzie dużo.
PTTK przewiduje, że czas pokonania GSB, czyli dotarcia z Wołosatego do Ustronia, to 21 dni, za co można zdobyć Diamentową Odznakę. Świdniczanka zdaje sobie sprawę ze swoich możliwości, więc wydłuża ten okres do 28 dni. Jak sama mówi, czas jej nie ogranicza.
– Mam ten komfort psychiczny, że nie muszę się spieszyć. Będę wędrowała w tempie odpowiednim dla mojego organizmu. Czy uda się pokonać całą trasę? Mam nadzieję, że tak, ale oczywiście różnie z tym może być. Jeśli coś pójdzie nie tak, spróbuję ponownie w przyszłym roku – deklaruje i dodaje, że ma już kolejne trasy na oku, między innymi Główny Szlak Sudecki, Główny Szlak Karpacki i Szlak Przygraniczny.
Wspólne plany
Panią Kamilę w jej działaniach wspiera rodzina. Mąż zachęca ją do realizowania marzeń i planów. Dzieci kibicują, córka będzie tez pomagała w relacjonowaniu wyprawy. Mama, która pomogła jej w wielu trudnych chwilach, entuzjastycznie podeszła po pomysłu połączenia wędrówki z akcją charytatywną.
– Dzięki temu mam siłę, by urzeczywistnić swój plan. Pozytywnie zareagowali też internauci, a przyznam, że trochę się bałam ich komentarzy. Mam nadzieję, że wspólnie sprawimy, by Daniel mógł wrócić do normalnego życia. Już jesteśmy z mężem z nim umówieni, że zabierzemy go w nasze ulubione miejsca w górach. W specjalistycznych protezach na pewno będzie mógł wyjść na niejeden szlak – kończy pani Kamila.
Trzymam kciuki
– Byłem ogromnie zaskoczony propozycją Kamili, którą poznałem zaledwie kilka dni temu dzięki wspólnej koleżance – mówi Daniel Siegieda. – Jestem pod wrażeniem jej aktywności i pasji. Podziwiam ją. Jestem też mega wdzięczny za chęć pomocy i to jeszcze w taki sposób. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się pojechać w góry, właśnie z Kamilą. A na razie mocno trzymam kciuki, by udało jej się przede wszystkim zrealizować swoje marzenie, czyli przejść Główny Szlak Beskidzki.
aw, fot. GŚ, arch. K. Żelazko
Artykuł przeczytano 2267 razy
Last modified: 29 czerwca, 2021