Poprzedni sezon lubelskiej ligi okręgowej drużyna Świdniczanki Świdnik Mały zakończyła na ósmym miejscu. Jakie są jej cele na kampanię 2019/2020? Kto zasilił szeregi zespołu? Dlaczego grają tu głównie zawodnicy z regionu? Na te i inne pytania odpowiedział trener Świdniczanki – Paweł Pranagal.
– Jak Pan ocenia miniony sezon w wykonaniu Świdniczanki?
– Myślę, że gdyby nie te trzy remisy na początku rundy wiosennej, to włączylibyśmy się w walkę o czwartą ligę, ale taki jest futbol. Osiem zwycięstw na wiosnę pokazało, jaki to zespół, na co nas stać. Zarówno ja, jak i prezesi, jesteśmy ogólnie z sezonu zadowoleni. Fakt, że miejsce mogłoby być ciut wyższe, ale nie ma co narzekać.
– Co było Waszym największym mankamentem?
– Zdecydowanie skuteczność i w niektórych meczach bramki tracone po prostych błędach. Stare piłkarskie powiedzenie mówi, że jak gra się na zero z tyłu, to z przodu coś wpadnie. Na ten element będę kładł w nowym sezonie największy nacisk. Chcę, abyśmy grali z tyłu prostą piłkę i nie tracili głupio bramek.
– Celem na przyszły sezon jest awans?
– Musimy twardo stąpać po ziemi. Nikt nam tego awansu z marszu nie da. Celem są miejsca 1-3. Chciałbym, aby to ktoś nas gonił, a nie na odwrót.
– Czwarta liga, to jednak duży przeskok, szczególnie finansowy. Klub jest na to gotowy?
– O to trzeba zapytać prezesów. Myślę, że finansowo są przygotowani.
– Kto poza Wami będzie się liczył w walce o awans?
– Bardzo silny będzie Opolanin Opole Lubelskie. Poszedł tam mój kolega Daniel Szewc, który objął funkcję grającego trenera. Ściąga zawodników z przeszłością trzecioligową i myślę, że to będzie jeden z głównych faworytów do walki o awans. Oprócz tego trudnym rywalem będzie Janowianka Janów Lubelski, gdzie trenerem jest znany z gry w Ładzie Biłgoraj Irek Zarczuk. A jak będzie w rzeczywistości, pokaże boisko. Może wybije się nagle jakiś czarny koń i pokrzyżuje nam nasze plany…
– Na jakim etapie przygotowań jesteście?
– Zaczęliśmy je już 9 lipca. Pierwszy tydzień był bardziej wprowadzający, ten jest już dużo mocniejszy. Nie gramy teraz sparingu, przygotowujemy się do meczu pucharowego z Tajfunem Ostrów Lubelski. Po tym spotkaniu zaczniemy pomału schodzić z dużych obciążeń i szykować się do ligi.
– Jacy zawodnicy dołączyli do Was w tym okienku transferowym, a kogo nie zobaczymy już w barwach Świdniczanki?
– Dołączył do nas bramkarz, młodzieżowiec – Kacper Kowalczyk. Były zawodnik Radomiaka, Hetmana Zamość, a także junior Avii Świdnik. Kolejnym pozyskanym zawodnikiem jest obrońca Patryk Grzegorczyk, który ostatnio grał w Powiślaku Końskowola, a w przeszłości również w Avii. Po półrocznej grze w Hetmanie Zamość wrócił do nas Damian Rusiecki. Wypożyczeni na poprzedni sezon Michał Babiarz, jak i Filip Kaczorowski zostają z nami. Michał przechodzi do nas jako transfer definitywny. Jeśli chodzi o zawodników, których nie będę miał do dyspozycji, to odszedł od nas Maksio Kuś, który chciał pójść na wypożyczenie oraz Mateusz Kowalik.
– Na jakie pozycje potrzebuje Pan jeszcze wzmocnień?
– Na początku przygotowań Michałowi Jeleniewskiemu odnowił się uraz kolana i na jego pozycję musimy szukać zawodnika. Jest to dla nas duża strata. To był jeden z najbardziej wyróżniających się graczy w poprzednim sezonie. Tym bardziej, że chcemy zmienić ustawienie i przejść z 4-3-3 na 4-1-3-2 po to, by wspomóc w ataku Bartka Mazurka, który często był osamotniony w pojedynkach z rywalami.
– Dalej będziecie bazować na chłopakach z regionu?
– Myślę, że tak. Szczególnie, że wielu z nich grało również na trzecioligowym lub tak jak Bartek Mazurek nawet drugoligowym poziomie. Wobec tego nie ma sensu ściągać zawodników spoza Świdnika, okręgu czy tym bardziej województwa lubelskiego. Nie widzę potrzeby, by naciągać klub na jakieś dodatkowe koszty.
– Mimo, że nie rozgrywacie swoich meczów w Świdniku, przybywa na nie spora grupa kibiców. Co ich przyciąga na mecze do Świdnika Dużego?
– Dobra gra. To, jak wygrywaliśmy większość meczów w poprzedniej rundzie na własnym boisku sprawia, że kibice chętnie przychodzą zobaczyć nasze spotkania. W wielu meczach, mimo że graliśmy z kandydatami do awansu, to my dominowaliśmy na boisku i strzelaliśmy sporo bramek. Dodatkowo Świdniczanka jest właśnie klubem, w którym grają chłopaki z regionu. Przychodząc tutaj nie potrzebowałem aklimatyzacji. Większość zawodników znałem, nie potrzebowałem czasu, by dowiedzieć się, kto jak gra. Znamy się nie tylko z piłki, ale również z miasta. Od początku wiedziałem, na co kogo stać. To również przyciąga lokalnych sympatyków futbolu.
– Do tej pory łączył Pan pracę trenera Świdniczanki oraz szkoleniowca grup młodzieżowych w Avii. Nadal tak będzie? Trudno pogodzić te dwa zajęcia?
– Gdy miałem juniorów starszych, to była moja pierwsza praca trenerska i musiałem wszystko podporządkować właśnie jej. Jestem zatrudniony w Miejskim Klubie Sportowym i mam wobec niego zobowiązania. Odkąd objąłem posadę trenera Świdniczanki, musiałem poprzestawiać nawet życie prywatne i wszystko dopiąć tak, by zarówno Avia jak i włodarze Świdniczanki byli ze mnie zadowoleni. W tej chwili dostałem w Avii rocznik 2012, a więc siedmiolatków.
– Po przejęciu przez Pana funkcji trenera, Świdniczanka zaczęła grać lepiej. Zyskała swój styl doceniany przez obserwatorów. Po dobrej rundzie wiosennej pojawiły się jakieś ciekawe propozycje z innych klubów?
– Otrzymałem dwie propozycje, jednak dogadałem się wcześniej z prezesami, że zostaję w Świdniczance i nie mam zamiaru nigdzie odchodzić. Druga sprawa, to fakt, że na razie mam licencję UEFA B i muszę czekać rok, by zacząć kurs UEFA A. Jeśli chciałbym prowadzić jeden z klubów składających propozycję, musiałbym mieć właśnie licencję UEFA A (klub co najmniej czwartoligowy przyp. red.). W Świdniczance aż chce się pracować. Trzeba pochwalić prezesów, że zarówno ja, jak i zawodnicy mamy tutaj wszystko czego chcemy, począwszy od skarpetek, po czapeczkę i sprzęt sportowy.
– W tej chwili musicie trenować na obiektach Avii.
– Zgadza się. Trwa remont naszego boiska w Świdniku Dużym. Słowa wdzięczności kieruję do Darka Walczaka, który nam to boisko wynajmuje i stara się by wyglądało jak najlepiej. Od sierpnia będziemy już mogli na nie wrócić.
– Jakie są najbliższe plany sparingowe Świdniczanki?
– Jak już wspominałem, w niedzielę gramy, w Ostrowie Lubelskim Puchar Polski. W środę, mamy sparing z juniorami starszymi Motoru Lublin, a więc drużyną z Centralnej Ligi Juniorów. Później znów, w niedzielę, puchar. Sparingi zakończymy w kolejną sobotę spotkaniem ze Spartą Rejowiec. Kolejny weekend robię wolny i 15 sierpnia zaczynamy ligę od meczu z beniaminkiem z Niemiec.
rozmawiał Mateusz Ostrowski, fot. Natalia Kulbicka
Artykuł przeczytano 1762 razy
Last modified: 31 lipca, 2019