Miłośnicy królewskiej gry z Lublina i Świdnika spotkali się dzisiaj w sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej nr 3, by spróbować swoich sił w II Jesiennym Turnieju Szachowym o Puchar Dyrektora CUS w Świdniku. Gościem specjalnym wydarzenia była arcymistrzyni Marta Bartel, z którą 13 ochotników zmierzyło się w symultanie.
Organizatorami turnieju byli Fundacja Dobre Perspektywy i Centrum Usług Społecznych. Przy szachowych planszach zasiadło ponad 40 uczestników.
– Serdecznie państwa witamy, cieszymy się z tak licznej obecności. Fundatorem nagród w dzisiejszym turnieju jest Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego – mówił Andrzej Mańka, dyrektor CUS.
Głos zabrała również Marzena Holko-Piwowarska, prezes Fundacji: – To już druga edycja Jesiennego Turnieju Szachowego o Puchar Dyrektora Centrum Usług Społecznych, a my po raz drugi gościmy również arcymistrzynię Martę Bartel. Nad zawodami będą czuwali sędziowie Ireneusz Keller i Rafał Bojczewski. Są z nami również Renata Elmerych, organizator społeczności lokalnej CUS i Wioleta Maciejczyk.
Arcymistrzyni życzyła szachistom samych dobrych partii i wielu radości z rozgrywanych pojedynków.
Po wyjaśnieniu zasad uczestnicy zagrali 7 rund, w tempie gry 10 minut dla każdego zawodnika. Wśród nich przeważali bardzo młodzi szachiści, a dla wielu z nich był to pierwszy turniej, w którym wzięli udział. Było więc wiele emocji, zdarzały się nawet pojedyncze łezki. Wszyscy jednak podkreślali, że warto było spróbować swoich sił, bo to ciekawe doświadczenie.
Aurelia i Hania, uczennice II klasy Szkoły Mistrzostwa Sportowego, grają od przedszkola. Ta pierwsza miłość do szachów odziedziczyła po dziadku, drugą zainteresował nimi trener. W grze podoba im się wszystko, chociaż podkreślają, że wcale nie jest to taka prosta sprawa. Trzeba mieć w głowie każdą lekcję, dużo myśleć, przewidywać każdy ruch swojego przeciwnika. Dzisiaj dziewczynki zmierzyły się ze starszymi rywalami i bardzo im się to podobało. Obiecują, że za rok również wezmą udział w turnieju. Chwalą się też, że w szkolnych zawodach Hania zajęła pierwsze miejsce a Aurelia trzecie.
Symultana z arcymistrzynią
Do pojedynku z Martą Bartel zgłosiło się 13 śmiałków. Arcymistrzyni grała jednocześnie ze wszystkimi przeciwnikami, z których każdy rozgrywał partię na swojej szachownicy. Symultana jest najczęściej rozgrywana tak, że symultanista gra wszystkie partie białym kolorem. Świdnicka rywalizacja była zacięta i trwała prawie godzinę. Jako ostatni od szachowego stolika odszedł Franciszek Marzec, jeden z najmłodszych uczestników tej części spotkania.
Dekoracja zwycięzców
Wreszcie nadszedł czas ogłoszenia zwycięzców. Szachowym mistrzem został Robert Tusiński. II miejsce zajął Zbigniew Cisowski. Trzecią lokatę uzyskał Krzysztof Łukasz Baj. Puchar Dyrektora CUS odebrał Stanisław Miazga.
Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy i medale.
aw
***
Marta Bartel urodziła się w 1988 roku. Od roku 2000 wielokrotnie uczestniczyła w finałowych turniejach o mistrzostwo Polski juniorek w różnych kategoriach wiekowych. Pierwszy medalowy sukces odniosła w roku 2004, zdobywając w Łebie srebro wśród juniorek do lat 16. W tym samym roku wystąpiła na mistrzostwach Europy juniorek do lat 16, zajmując V miejsce. Kolejnych sukcesów jest tak wiele, że długo by wymieniać. Wielokrotnie reprezentowała też Polskę w rozgrywkach drużynowych. Arcymistrzynią jest od 2009 roku.
– Świdnik odwiedziła Pani po raz drugi. Spodziewała się Pani tak młodych zawodników?
– Byłam na ubiegłorocznej edycji turnieju i rzeczywiście wtedy było więcej osób starszych. Dzisiaj jestem miło zaskoczona, że pojawiło się tak dużo dzieci.
– Kondycja szachów w Polsce nie jest więc taka zła?
– Wszystko idzie w dobrą stronę. Coraz więcej dzieciaków gra w szachy, jest coraz więcej zajęć szachowych. Szachy wprowadzane są do szkół, a nawet przedszkoli. To bardzo dobry prognostyk.
– Co takiego jest w szachach, że przyciągają te najmłodsze dzieci?
– Są fajną formą rywalizacji, ale też uczą najmłodszych kreatywnego myślenia, rozwiązywania problemów, radzenia sobie z porażkami. Nie potrzebujemy do tego specjalnej sali, można ćwiczyć w domu, z rodzicami, dziadkami, a więc jest też wspaniałe połączenie pokoleń, czas, który możemy spędzić z bliskimi. Wtedy jesteśmy równi, bo w szachach nie ma różnicy, jeśli chodzi o wiek. Pamiętam, że dość wcześnie zaczęłam ogrywać dziadka i tatę, mimo że byli starsi o kilkadziesiąt lat.
– Czyli to rodzinna tradycja?
– Mnie nauczył grać dziadek, później uczył też tata. Mam dwie siostry, które też grały. Bardzo szybko wytworzyła się między nami rywalizacja, która napędzała nas do dalszej pracy. Po około pół roku zaczęłyśmy ogrywać tatę, więc musiał poszukać nam trenera, który dalej by nas prowadził. Starsza siostra przestała grać w wieku 14 lat, ale młodsza, bliźniaczka, grała dość długo i do 18. roku życia brałyśmy udział we wszystkich mistrzostwach Polski. Głównie ona odnosiła sukcesy i przywoziła medale. Pojedynki z nią nie były dla mnie łatwe ani fajne, bo zawsze towarzyszyło temu wiele emocji.
– Szachy to pasja na całe życie?
– Myślę, że tak. Może nie wszyscy będą się w stanie utrzymywać z szachów, część osób traktuje je właśnie jako pasję, ale mi i mężowi (arcymistrz Mateusz Bartel – przyp. red.) się udało. Do tej pory jest to nasza praca, ale też pasja. Wymarzony scenariusz na życie.
– Młodsze pokolenie kontynuuje rodzinną tradycję?
– Mamy 7-letniego syna, który zupełnie nie interesuje się szachami. Może dlatego, że kojarzą mu się z brakiem rodziców, bo przecież ciągle gdzieś wyjeżdżamy. Zna podstawy, ale nie chce grać, więc nie zmuszamy go do tego.
– Jak ocenia Pani poziom dzisiejszych zawodów?
– Dla niektórych zawodników był to pierwszy turniej, więc zupełnie nowe doświadczenie, ale była też część, która prezentowała całkiem fajny poziom. Bardzo ładnie i dzielnie walczył chłopiec, który jako ostatni pozostał w symultanie.
Artykuł przeczytano 162 razy
Last modified: 21 listopada, 2024