Niezłomni, Wielcy i Zapomniani
Z historii Polski kart wymazani.
Choć rozstrzelane, nieujarzmione,
Wciąż bije serce biało-czerwone
Już po raz siódmy miłośnicy historii spotkali się na Marszu Szlakiem Józefa Franczaka ps. Laluś, by uczcić pamięć ostatniego partyzanta RP, zamordowanego 21 października 1963 roku przez Służbę Bezpieczeństwa. Tradycyjnie wydarzenie rozpoczęło się mszą świętą, odprawioną w kościele pw. NMP Matki Kościoła, w intencji Józefa Franczaka „Lalusia” i innych żołnierzy II konspiracji. 22 października, uczestnicy nabożeństwa, którzy przybyli nie tylko ze Świdnika, ale także z Dominowa, Zamościa, Warszawy, Łodzi, Poznania, Bychawy, Janowa, Kraśnika, Sandomierza, Lublina i Szczebrzeszyna, modlili się również za zmarłych uczestników i sympatyków marszu.
– Gromadzimy się, by uczcić tych wszystkich, którzy oddawali swe życie za prawdę i wolność, za te wszystkie wartości, które pozwalają nam teraz żyć w wolnej Ojczyźnie – mówił ks. Kacper Małek.
Po mszy uczestnicy wydarzenia, a było ich 90, otrzymali pamiątkowe gadżety, między innymi koszulki i plakietki, przygotowane przez jego organizatorów ze Stowarzyszenia Zwykłego Marsz Szlakiem Józefa Franczaka ps. Laluś. Następnie ruszyli ulicami Hryniewicza, Racławicką i Kusocińskiego do Lasu Krępieckiego.
– Na rondzie im. Żołnierzy Wyklętych już niebawem stanie pomnik Józefa Franczaka. Jego odsłonięcie zaplanowane jest na 7 listopada – wyjaśniał podczas marszu jego komendant, Michał Kamela ze Stowarzyszenia Zwykłego Marsz Szlakiem Józefa Franczaka ps. Laluś.
Biało-czerwona wiara i siła,
Historia znowu koło zatoczyła.
Z okrutnych wspomnień, strzępów pamięci
Z kolan powstają Żołnierze Wyklęci
W Lesie Krępieckim złożono kwiaty i zapalono znicze pod pomnikiem ofiar II wojny światowej. Wzniesiono go latach siedemdziesiątych, a w 1997 roku pojawiła się tablica memoratywna z napisem „W latach 1941-1944 w lesie krępieckim hitlerowcy wymordowali około 30.000 Polaków, Żydów, Rosjan i obywateli innych narodowości, których przywożono tu z Lublina i obozu zagłady na Majdanku”.
Krwawe karty tego miejsca przypomniał Waldemar Winiarczyk, któremu o wydarzeniach II wojny światowej opowiadał ojciec: – Znajdowały się tu tzw. doły śmierci. Jeden położony był w północnej części, dwa w południowej. Nad potężnymi wykopami przełożono szyny kolejowe tzw. ruszta i na nie kładziono zwłoki ludzkie. W Wielkanoc 1943 roku mojemu ojcu, stryjowi i ich koledze udało się zrobić zdjęcie tych dołów. Zaginęło kilka lat później, a niedawno na jego ślad pomogła mi natrafić doktorantka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Znajdowało się w archiwum Muzeum na Majdanku (więcej o historii fotografii przeczytacie w kolejnym numerze Głosu Świdnika – przyp. red.).
Rzeczpospolitej poprzysięgali
,,Tak nam dopomóż”
Nie rzucim ziemi,
A gdy ginęli,
To szeptali:
,,Póki żyjemy, póki żyjemy!”
Następnie kolumna pojawiła się w Majdanie Kozic Dolnych, gdzie czekał na nią poczęstunek przygotowany przez Marka Franczaka, syna “Lalusia”, i jego bliskich. Po krótkim odpoczynku, maszerujący ruszyli w drogę do Majdanu Kozic Górnych. Tam złożyli kwiaty pod krzyżem i tablicą upamiętniającymi ostatniego partyzanta RP. Plansza stanęła kilka lat temu z inicjatywy lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Kilkaset metrów dalej znajduje się dom, przy którym 21 października 1963 roku J. Franczak zginął w zasadzce. Tak tragiczne chwile opisuje Marek Franczak w książce „Mój ojciec – sierżant Laluś”: „Zawsze zastanawiałem się, jakie myśli towarzyszyły mu tego dnia, wreszcie jakie były jego ostatnie myśli. Szczególnie ważna jest dla mnie godzina 15.45 (…) W zasadzce uczestniczyło dwóch funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa oraz trzydziestu pięciu zomowców. Gdy ojciec wychodził z gospodarstwa Beciów, natknął się na milicjantów. Cofną się więc do stodoły i wyszedł z grabiami na ramieniu. Udawał parobka idącego w pole. Ojca usiłował zatrzymać przewodnik psa, bo i psy sprowadzono w celu ujęcia „Lalusia”, ale zaczął uciekać do stodoły. Po dwóch minutach wypadł z niej i zaczęła się strzelanina. Ludzie opowiadali, że kule świstały wokoło. Ojciec postanowił, że będzie walczył do końca. Mimo że strzelało do niego kilku zomowców, kluczył po wsi i się ostrzeliwał. Ponoć granaty, które miał, nie wybuchły, a pistolet się zacinał. Ubiegł około trzystu metrów i został śmiertelnie ranny. W protokole sekcji zwłok na schematycznym rysunku zaznaczone były ślady po kulach. Ojciec został trafiony pięcioma pociskami w klatkę piersiową, brzuch i lewe udo. Śmiertelny okazał się postrzał w serce (…) Po sekcji ojcu odrąbano głowę (…) reszta ciała została zakopana na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie”.
Pożółkłe zdjęcia,
Słowa umarłe,
Znów budzę się ze ściśniętym gardłem.
Polska Podziemna- Bohaterowie,
Gdzieś zagubieni
W stłoczonym grobie
Ostatnią miejscowością na mapie marszu były Piaski. To na tamtejszy cmentarz parafialny, w 1983 roku rodzina Franczaka przeniosła jego prochy. W maju 2007 roku, z inicjatywy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość Obszaru Wschodniego w Lublinie oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, przy nekropolii odsłonięto pomnik ostatniego partyzanta RP.
Po złożeniu kwiatów i zapalaniu zniczy, na grobie „Lalusia” umieszczono tabliczkę z oznaczeniem „Grób Weterana”. Przyznali ją Instytut Pamięci Narodowej i Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu: „Mogiła śp. Józefa Franczaka została uznana za grób weterana walk o wolność i niepodległość Polski i wpisana do tworzonej ewidencji pod numerem 4652”.
– Serdecznie dziękuję za pamięć o moim ojcu i za to, że co roku spotykamy się tutaj. Idziecie bez względu na pogodę, w deszczu lub słońcu, by upamiętnić Żołnierzy Niezłomnych. Oni oddali swoje życie za nas. Przez wiele lat ojciec był zapomniany. Teraz mogę chodzić z podniesioną głową, dumny z tego kim był – podkreślał Marek Franczak.
Podczas spotkania w remizie wręczono odznaki za trzykrotny udział w marszu oraz pamiątkowe medale tym, którzy uczestniczyli w nim po raz piąty. Przygotowano również nagrody dla najmłodszego i najstarszego uczestnika.
Najmłodszym był 10-letni Krystian z Łodzi: – Od 5 lat chodzę z mamą i babcią na różne marsze. To one opowiadają mi o historii, bardzo mnie to interesuje. W Świdniku jestem już czwarty raz. Pod względem kilometrów jest najdłuższy z takich wydarzeń. Żołnierze Wyklęci ukrywali się lesie i do końca chcieli walczyć o wolną Polskę, bez komunistów.
– Staram się być tam, gdzie można uhonorować ludzi walczących o Polskę. Zasłużyli na naszą pamięć. W świdnickim marszu wziąłem udział po raz szósty. Mam nadzieję, że dane mi będzie przybyć i na kolejne edycje, zakładam, że może chociaż dwie – mówił pan Janusz z Sandomierza, najstarszy uczestnik wydarzenia.
– Wszystkim uczestnikom należą się słowa uznania za obecność i wytrwałość. Dziękuję również tym, którzy pomogli w przygotowaniu i przeprowadzeniu marszu, a także patronom i partnerom. Zapraszam na przyszłoroczną edycję – mówił Michał Kamela.
Agnieszka Wójcik-Skiba, cytaty pochodzą z utworu “Rzeczypospolitej poprzysięgali”
Artykuł przeczytano 10785 razy
Last modified: 23 października, 2022