poniedziałek, 09 września 2024r.

Zawód na wagę złota

Autor: |

Dawniej szyli buty, dziś specjalizują się głównie w ich naprawie. Choć wyda­wałoby się, że wraz z rozwo­jem rynku, zawód szewca przestał być potrzebny, on przechodzi swój renesans, zmieniając nieco wizerunek. O nowoczesnym podejściu do tej profesji, opowiada Konrad Żurawski, właściciel zakładu szewsko-kaletni­czego „Dobry Szewc”, miesz­czącego się na pierwszym piętrze w Galerii Venus.

– Gdzie nauczył się Pan fachu?

– Od najmłodszych lat pomagałem u dziadka w zakładzie, w Lublinie. Nauczył mnie wszystkiego. Z po­czątku wykonywałem proste prace, później zacząłem dorabiać w waka­cje. Tata nie kontynuował tej trady­cji. Ja zresztą też wróciłem do niej dopiero po latach.

– Dostrzega Pan różnicę pomię­dzy tym, jak dawniej pracował szewc a jak teraz?

– Szewc kojarzył się ze starszym czło­wiekiem, stukającym młotkiem w kopyto, najczęściej w jakiejś piwni­cy. U dziadka również tak to trochę wyglądało. Teraz osoba pracująca w tym zawodzie, dysponuje nowo­czesną technologią i maszynami, na przykład kombajnami szewski­mi. Dzięki nim, jest w stanie więcej zrobić. Kiedyś trudniej było także z dostępem do materiałów czy kle­ju. Dziś, jeśli tylko się chce, można znaleźć coś naprawdę z najwyższej półki. Ja, na przykład, używam wło­skich, bardzo dobrych materiałów, które są estetyczne, a przy tym od­porne na ścieranie.

– Jak wspomina Pan naukę?

– Nie skończyłem szkoły szewskiej. Wybrałem nauki polityczne na UMCS. Przez parę lat pracowałem „w zawodzie”, ale chodziło za mną, żeby otworzyć coś własnego. Może trochę z sentymentu, zacząłem my­śleć, żeby wrócić do szewstwa. Za­trudniłem się w „sieciówce” jako me­nadżer, gdzie zajmowałem się także robieniem butów. Po trzech latach stwierdziłem, że spróbuję i otworzę zakład. Ludzie chodzą w coraz droż­szych butach, zwracają uwagę na jakość i estetykę wykonania. Obser­wując rynek, doszedłem do wnio­sku, że wciąż jest zapotrzebowanie na szewców.

– Kupujemy dużo, choć chcemy wydać przy tym jak najmniej pie­niędzy.

– Jeśli ktoś kupi buty za 20 zł, nie zainwestuje w ich naprawę. Ale, jak wspominałem, ludzie coraz bardziej patrzą na jakość produktu. Społe­czeństwo zaczyna się bogacić i co­raz więcej osób pozwala sobie na skórzane obuwie. To zupełnie inny komfort chodzenia. Noga oddycha, nie poci się, człowiek czuje się po prostu wygodnie. Jeśli ktoś zain­westuje w lepszą parę, będzie mu zależało, aby jak najdłużej się nią cieszyć. Kiedy się zepsuje, wystarczy drobna naprawa niewielkim kosz­tem i buty wyglądają jak nowe.

– Czyli, wbrew pozorom, mamy złotą erę dla szewców?

– Przed naszą rozmową przegląda­łem statystyki. Według nich najgor­szy okres przypadł około 2000 roku. Wówczas zainteresowanie usługa­mi bardzo spadło, zamknięto wie­le zakładów. Dopiero 8 lat później powstało ich więcej, niż zamknięto. Rynek się odradza.

– Swoją wiedzę i umiejętności do­skonalił Pan pod okiem dziadka. Czy w Pana lokalu także znajdzie się uczeń?

– Na brak klientów nie narzekam, więc potrzebuję pomocnika. Wy­wiesiłem nawet ogłoszenie, ale trudno jest znaleźć osobę z do­świadczeniem. Zgłaszają się starsi panowie, którzy skończyli szkołę i znają ten fach, ale zdrowie nie po­zwala im na dłuższą pracę, albo nieco młodsi, niestety bez praktyki. Jeśli jednak ktoś ma chęci i zdolno­ści manualne, to zapraszam. Wszyst­kiego można się nauczyć.

– Jaki powinien być szewc?

– Przede wszystkim, trzeba być cierpliwym i rozumieć potrzeby ludzi. Jest dużo osób z chorobami stóp, deformacjami czy po opera­cjach. U dzieci często pojawia się problem różnej wysokości nóżek, więc potrzebują butów ortope­dycznych. Trzeba dostosować je do ich potrzeb, co chyba jest nawet trudniejsze, niż szycie od początku. Ostatnio przerabiałem obuwie dla osoby z 4,5 cm różnicą wysokości. To nie lada sztuka, ale udało się. Do­staję również sporo pytań na temat szycia na zamówienie. Myślę o tym. Zobaczę, jak to się rozwinie.

– Z czym jeszcze możemy się do Pana zgłosić?

– Najczęściej wymieniam fleki, ale oferuję pełen zakres usług. Zimą po­pularne jest dorabianie zelówek an­typoślizgowych. To fajna sprawa, bo większość butów ma śliskie spody. Rozciągam też obuwie. Mogę zro­bić to w szerokości, w cholewce, w śródstopiu, podbiciu lub wszystko naraz. Wymieniam zamki w butach i torebkach, wstawiam nowe uszy, kleję, szyję łatki.

– Naprawia Pan też buty pogry­zione przez psy?

– To nietypowe zlecenie, ale coraz częstsze. Widocznie klienci przeka­zują sobie, że podejmuję się takich wyzwań. Staram się ratować nawet najgorzej wyglądające przypadki. Często słyszę od klientów, że nie każdy szewc chce podjąć się takiej naprawy. Ja zwykle to robię. Nie mogę obiecać, że będę w stanie wy­konać wszystko, bo nie chcę być go­łosłowny, ale w 99% myślę, że tak.

– Dlaczego otworzył Pan zakład w galerii handlowej? To dość niety­powe miejsce na takie usługi.

– Chciałem wyjść naprzeciw miesz­kańcom, bo teraz usługi przenoszą się do galerii. Każdy jest zaganiany, brak mu czasu, więc chciałby zała­twić wszystko w jednym miejscu. Zrobić zakupy, pójść do fryzjera, oddać odzież do pralni, no i buty do szewca. Galeria to umożliwia. Do­datkowo, jest dłużej otwarta. Każdy może załatwić sprawę po pracy, bo wie, że zdąży.

– „Dobry szewc” to nie tylko za­kład. Prowadzi Pan też sklep.

– Mam dużo akcesoriów. Nie wszy­scy wiedzą, że kupując nowe buty, warto je od razu zaimpregnować. Mam takie środki, ale też pasty o szerokiej gamie kolorów. Warto za­inwestować 10, 15 zł, bo dzięki temu skóra na butach nie pęka, łatwiej ją też oczyścić, na przykład z błota. To profesjonalne środki polskiej firmy. Każdy osobiście przetestowałem i gwarantuję, że działają.

– Czy szewc bez butów chodzi?

– Już kilka razy słyszałem to pytanie. Zwykle mówię, że chodzę w butach, ale mogę dla Pani przekląć. To taka humorystyczna odpowiedź, którą kiedyś sobie wymyśliłem.

Artykuł przeczytano 2271 razy

Last modified: 22 lutego, 2019

Registration

Zapomniałeś hasło?

Zmień język »
Skip to content