poniedziałek, 10 lutego 2025r.

Zabawa na poważnie

Autor: |

Grupy rekonstrukcji historycznej są bardzo popularne w naszym kraju. Odtwarzanie sytuacji i życia z przeszłości to jednak nie tylko zabawy z bronią i paradowanie w historycznych strojach. To także zgłębianie i upowszechnianie wiedzy o danym okresie, wydarzeniach i ludziach. Rozmawiamy o tym ze znanym świdnickim rekonstruktorem Piotrem Wójcikiem.

– Skąd wzięło się zainteresowanie uczestnictwem w grupach rekonstrukcyjnych?

– Zaczęło się klasycznie. Zanim trafiłem do grupy rekonstrukcyjnej interesowałem się historią, szczególnie okresem XVII wieku. Dużo czytałem książek, między innymi Sienkiewicza, a także Jacka Komudy, którzy bardzo ciekawie opisywali tamtą rzeczywistość.

– Dlaczego akurat XVII wiek?

– Chyba dlatego, że wówczas bardzo wiele się działo na obszarze Rzeczypospolitej. Kraj się rozwijał, ale jednocześnie z zewnątrz było wiele zagrożeń, żeby wspomnieć choćby wojny ze Szwecją, z Turkami czy powstania kozackie.

– Kiedy po raz pierwszy uczestniczyłeś w pokazie?

– To było około 8 lat temu. Dowiedziałem się, że mój znajomy jest członkiem grupy rekonstrukcyjnej, a że już wcześniej myślałem o tym, pojechałem z nim na spotkanie i od razu połknąłem bakcyla. Był to nieduży pokaz w Janowcu koło Kazimierza Dolnego, a ja pojechałem nie jako obserwator, ale uczestnik. Po odpowiednim przeszkoleniu oczywiście. Pamiętam, że pierwsze moje strzelanie z muszkietu było dużym przeżyciem. Polubiłem to, odnalazłem się także w grupie, bo zaczęły trafiać do mnie zaproszenia  na następne imprezy. Początkowo występowałem w pożyczonych uniformach historycznych, potem sukcesywnie zaopatrywałem się we własne stroje, a także inny potrzebny osprzęt.

– Do jakiej grupy rekonstrukcyjnej należysz?

– Należę do Towarzystwa Szabli i Miecza z Zamościa, ale współpracujemy także z wieloma innymi grupami. Zespół ukierunkowany jest na wiek XVII, ale odtwarzał także wydarzenia ze średniowiecza, w których mniej się udzielałem. Ostatnio nawiązaliśmy współpracę z Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Braci  Rycerskiej Malleus Maleficarum i wspólnie realizujemy pokazy formacji bojowej lancknechtów z XVI wieku.

– Jak na co dzień wygląda działalność grupy rekonstrukcyjnej?

– Pewne imprezy mamy zaplanowane dużo wcześniej i do nich się przygotowujemy, ale bywa też, że ktoś nagle rzuca pomysł spotkania, rozsyłamy wtedy wici do znajomych z innych grup i jedziemy na jakiś pokaz czy manewry. Oczywiście staramy się jak najlepiej do tego przygotować. Poznać ówczesne realia, stosowaną broń, rynsztunek, komendy jakie wówczas wydawali dowódcy i to wszystko staramy się pokazać widzom. Oczywiście nie odtworzymy identycznie bitwy, w której brało udział tysiące żołnierzy, bo jest nas o wiele mniej, ale rys historyczny jest zachowany. I prawda historyczna również, bo jeśli wygrali Polacy, to w naszym pokazie też wygrywają Polacy .

– Czy stroje i wyposażenie uczestnicy zapewniają sobie sami?

– Zwykle tak. Oczywiście pewne elementy można czasem od kogoś pożyczyć, część sprzętu mamy na wyposażeniu grupy dostępne dla gości, ale na ogół każdy członek zespołu organizuje sobie strój oraz różnoraką broń, jak szable, halabardy, muszkiety czy inne rzeczy z wyposażenia.

– W jaki sposób zdobywa się takie przedmioty?

– Różnie to wygląda.  To zależy od możliwości finansowych, bo można je kupić z różnych źródeł, ale także od własnych umiejętności. Często rekonstruktorzy sami wykonują elementy broni i szyją sobie stroje. Czasem też wymieniają się między sobą. Są w naszej grupie osoby, które zajmują się szyciem żupanów, pludrów i tym podobnych. Ja z kolei zajmuję się kaletnictwem, a więc wykonuję wyroby ze skóry, jak na przykład pochwy na sztylety, torby skórzane, kaletki czy sakiewki. Są też strony w Internecie, które nazywamy targowiskami rekonstrukcji historycznej i tam też można wiele rzeczy znaleźć.

– Jak rozumiem wszystkie elementy strojów czy broni mają odzwierciedlać autentyczne przedmioty z tego okresu. Skąd czerpiecie wiedzę na ten temat?

– Głównymi źródłami są obrazy, wydawnictwa specjalistyczne, ryciny z epoki i eksponaty muzealne.  Duża część tych przedmiotów jest wykonywana na wzór znalezisk, które pozostały po bitwie pod Beresteczkiem w 1651 roku. Z tego względu, że na tamtym terenie istnieją odpowiednie warunki glebowe, przedmioty te zachowały się w bardzo dobrym stanie. Oczywiście jest też wiele innych źródeł dostępnych w Internecie, ale ja na przykład wykonałem sztylet na wzór oryginału, który miałem okazję zobaczyć i sfotografować na finisażu wystawy w Muzeum Wojska Polskiego, gdzie gościłem niedawno.

– Jaki pokaz, w którym brałeś udział, zrobił na Tobie największe wrażenie?

– Chyba najbardziej spektakularna była międzynarodowa impreza Landsknecht Hurra, której kolejna edycja odbyła się na przełomie sierpnia i września 2023 roku w Niemczech. Uczestniczyło w niej blisko tysiąc rekonstruktorów i byłem pod wielkim wrażeniem, że w takiej międzynarodowej obsadzie można sprawnie ćwiczyć i manewrować. Bardzo ciekawa impreza organizowana jest też w Zamościu pod nazwą „Szturm twierdzy Zamość”. W tym roku broniliśmy się przed Chmielnickim, a w poprzedniej edycji przed Szwedami.

– Jak rozumiem, z sukcesem. Brałeś też udział w filmie dokumentalnym o bitwie pod Chocimiem, prawda?

– Tak, to był fabularyzowany dokument o bitwie z 1621 roku, w którym wzięła udział nasza grupa, jak również zaprzyjaźnione osoby z innych grup. Część ujęć rzeczywiście było wykonane pod Chocimiem, ale zdradzę tajemnicę, że zasadniczą część filmu realizowano w Zamościu, a my szarżowaliśmy przy zamojskich murach i baszcie.

– Takie hobby, jak zresztą niemal każde uprawiane z sercem, jest czasochłonne. Wiąże się też z wyjazdami. Jak godzisz to z pracą zawodową oraz obowiązkami rodzinnymi?

– Pasją mojej żony jest działka, natomiast moją rekonstrukcje historyczne, ale na szczęście jesteśmy tolerancyjni i wyrozumiali dla swoich zainteresowań. Oczywiście czasem wyjeżdżam, ale też staram się jej pomóc w części prac ogrodniczych. Jeśli chodzi o pracę zawodową, to duża część mojego urlopu jest wykorzystywana na wyjazdy związane z pokazami, ale dla mnie to jest najlepszy wypoczynek i ładowanie akumulatorów.

– Na manewrach i bitwach używana jest broń biała i palna. Jak dbacie o bezpieczeństwo uczestników?

– Od początku przyjazdu na daną imprezę obowiązują nas ścisłe zasady. Począwszy od obozu, w którym mieszkamy, na rekonstrukcji walk kończąc, przestrzegamy, aby nie było żadnych widocznych współczesnych przedmiotów. Przy używaniu wszelakiej broni stosujemy też zasady bezpieczeństwa, na przykład przy ładowaniu muszkietu lufa nie może być skierowana w kierunku strzelca, dotyczy to również odpowiedniego trzymania broni przy strzelaniu i tak dalej. Jeżeli używamy białej broni, to oczywiście musi spełniać odpowiednie wymagania, ostrza muszą być stępione, aby nikomu nie stała się krzywda.

– Jakie są najbliższe plany grupy?

– Zobaczymy jakie pomysły się pojawią. Czasem organizujemy sobie jesienne lub zimowe przemarsze lub krótkie jednodniowe potyczki. To hobby nie może się znudzić,  zwłaszcza, że nie powtarza się tych samych rzeczy. Wręcz przeciwnie, pasja ta ciągle się rozwija, chociażby przez nowe wzory strojów i wyposażenia, które udoskonalamy zgodnie ze zdobywaną wiedzą oraz udział w nowych wydarzeniach. Istotnym elementem jest też życie obozowe, gdzie można wymieniać doświadczenia, ale także po prostu bawić się. Ważne są również nawiązywane relacje z innymi osobami, które czasem przenoszą się także na grunt osobisty.

Mariusz Kozak

fot. DazFoto

 

Artykuł przeczytano 828 razy

Last modified: 13 listopada, 2023

Registration

Zapomniałeś hasło?

Zmień język »
Skip to content