Jego prace przepełnione są kolorem i dynamiką. Za stworzone projekty zdobywa wiele nagród na poziomie krajowym oraz międzynarodowym. Mowa o Florianie Applevine ze Świdnika, który stworzył salon tatuażu „Pod Złotym Lisem”. W rozmowie z nami opowiedział o początkach pracy, twórczości oraz procesie tatuowania.
– Jak rozpocząłeś swoją przygodę z tatuażem?
– Po skończeniu studiów filozoficznych przyszedł czas na znalezienie pracy. Niestety ten kierunek nie dawał mi wielu możliwości zarabiania pieniędzy. Pomyślałem o malowaniu, chciałem rysować grafiki do gier komputerowych. Jestem jednak osobą, która potrzebuje do życia drugiego człowieka. Wybrałem więc tatuowanie – pracę w towarzystwie, w tym przypadku klienta. Kupiłem pierwszą chińską maszynkę i podjąłem próby tatuowania. Na początku uczyłem się na jabłkach, później na świńskich skórach.
– Aż przyszedł czas na skórę człowieka…
– Dokładnie pamiętam ten tatuaż. Był to tribal na nodze. Bardzo się stresowałem. Na początku nie wiedziałem, gdzie wlewa się tusz do maszynki. Pot spływał mi po twarzy, telepały się ręce i prawie wybiłem sobie oko maszynką.
– Można powiedzieć, że jesteś samoukiem.
– Gdy rozpoczynałem swoją przygodę, nie było kursów tej profesji. Na początku tatuowałem klientów w ich domach, później podjąłem staż, ale niczego mnie tam nie nauczyli… Kolejne 9 lat spędziłem w studiu Valhalla w Lublinie. W ubiegłym roku otworzyłem własny kąt w Świdniku, przy ulicy Racławickiej. Teraz poszerzam wiedzę dzięki konwentom. Podglądam prace innych ludzi, którzy robią to dobrze.
– Co Cię skłoniło do założenia własnego salonu?
– W poprzednich miejscach nie miałem możliwości rozwoju. Potrzebowałem zmiany, nie chciałem już być pracownikiem komercyjnego salonu tatuażu.
– Każdy tatuażysta ma styl, który go charakteryzuje. Jak określisz swój?
– Nazwałem go „Psycho Narko Porno”. Jest to zarejestrowana nazwa i funkcjonuje w mojej branży. To odłam stylu „Newschool”, forma kreskówki, która opiera się na tradycyjnym tatuażu amerykańskim. Są w niej zaburzone proporcje i przestrzenie, występuje specyficzna perspektywa. Tatuaże są bardzo soczyste, kolory wędrują od czerni do bieli, zawsze jest podniesiony kontrast. Do tego dochodzi dynamiczna kreska, grubsza bądź cieńsza, falująca po obrazkach. W swoich pracach przedstawiam rzeczy, które nie odnoszą się do rzeczywistości. Są pełne symbolizmu, często umieszczam w nich swoją postać.
– Twój styl wyróżnia się na tle prac innych artystów.
– Często spotykam się z takim stwierdzeniem. Niestety, brakuje takich tatuatorów. Wielu robi podobne do siebie wzory albo bazuje na pobranych z internetu. Ja biorę kartkę i po prostu rysuję.
– Jakich wzorów nigdy nie zrobisz?
– Nie mogę wytatuować klientowi swastyki, ponieważ zabrania mi tego polskie prawo. Nigdy nie zrobię też kopii innych rysunków albo obraźliwych tatuaży.
– Jak wygląda proces tworzenia tatuażu?
– Zaczynamy od pomysłu. Czasem proces twórczy trwa chwilę, innym razem spędzam nad nim więcej czasu. Projektuję na zlecenie albo proponuję gotowy wzór. Warto zaznaczyć, że projekt zawsze robię przy kliencie. Po wybraniu wzoru kalkuję obrazek. Czyszczę skórę, golę miejsce, w którym będę rysował. Później przychodzi czas na dobór sprzętu. Dobieram igłę do wielkości wzoru, a potem pozostałe elementy. Po naklejeniu kalki na skórę, klient może zobaczyć jak wzór będzie wyglądał w rzeczywistości.
– I zaczynasz tatuować.
– Na początku robię krótkie kreski, żeby nie zszokować człowieka. Szczególnie podczas pierwszego tatuażu. Zwykle obrysowuję kontur, a następnie wypełniam tatuaż. Jednak każdy tatuażysta ma swoją technikę.
– Na końcu pozostaje proces gojenia.
– Bywa tak, że ludzie zgłaszają mi, że tatuaż źle się goi. Musimy pamiętać, że jest to otwarta rana. Nie możemy jednego dnia zrobić tatuażu, a drugiego iść do pracy na budowę. Bakterie w łatwy sposób mogą dostać się w wytatuowane miejsce i może dojść do zakażenia. Musimy przestrzegać zasad, na przykład nie pić alkoholu po zrobieniu rysunku oraz odpowiednio go nawilżać.
– Co nas ogranicza w zrobieniu tatuażu?
– Nie mogą się na niego zdecydować osoby, które mają problemy z gojeniem ran, na przykład cukrzycy. Eliminuje się też ludzi z chorobą zakaźną, chorobami skóry, takimi jak, np. atopowe zapalenie. Istotną kwestią jest też wiek. W tym roku obsługiwaliśmy 15-latków, legalnie, za zgodą rodziców. Rodzice zagwarantowali, że ich dzieci już nie rosną. Zgodziłem się, ponieważ wiem, że tatuaż się nie rozciągnie i będzie wyglądał prawidłowo.
– Zdarzają się starsi klienci?
– Kiedyś miałem okazję malować na skórze mężczyzny, który miał 75 lat. Skóra seniorów jest jak bibuła. Bardzo dobrze się na niej pracuje.
– Jakie pytania zadają klienci przed zrobieniem tatuażu?
– Najczęściej pytają o gojenie i jak tatuaż będzie wyglądać za kilka lat. Pytają także o ból. Jeśli tatuujemy blisko kości, ból może promieniować na inne części ciała. Podczas malowania na obojczyku, czujemy go nawet w uszach. Jednak najbardziej bolesnymi miejscami są te, które dają nam możliwość ruchu: stawy, łokcie, nadgarstki, palce, pachwiny, kolana i kostki.
– Czy każdy klient jest odporny na ból?
– Zdarza się, że ktoś podczas tatuowania mdleje. Jest to szok dla organizmu. Są też osoby, które nie czują bólu. Przed sesją boją się, słuchają opowieści innych ludzi. Później kładą się na leżance, dają rękę, zaczynam wbijać igłę i… zero bólu. Ciśnienie spada bardzo szybko i człowiek zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Kiedyś miałem klientkę, która w połowie pracy powiedziała, że już nie wytrzyma. Szybko opuściła studio, jednak po kilku sesjach udało nam się dokończyć projekt.
– Znasz osoby uzależnione od tatuażu?
– Tak, często klienci przychodzą do mnie tylko po to, aby posłuchać dźwięku maszynki podczas pracy.
– Zdarzają się niezadowoleni klienci?
– Kilka lat temu miałem taką sytuację. Mężczyzna złożył reklamację do mojego szefa. Zadzwoniłem do niego i zapytałem, dlaczego nie podoba mu się praca, którą dla niego wykonałem. Okazało się, że nie skonsultował tatuażu ze swoją żoną i to jej zdanie było powodem reklamacji. Była to dla mnie dosyć nietypowa sytuacja. Obecnie selekcjonuję klientów. Nie wykonuję również projektów, których nie jestem w stanie zrobić.
– Co zrobić z tatuażem, którego już nie chcemy?
– Możemy go zakryć innym. Wielu klientów zgłasza się do mnie w tej sprawie. Bardzo dobrze się w tym sprawdzam. Mało jest specjalistów w tej dziedzinie.
– Bierzesz udział w wielu konwentach.
– To dla mnie okazja do nauki. Przekazują tam wiedzę na wysokim poziomie. Wyjazdy na takie wydarzenia pozwalają się rozwijać. Wymieniamy się informacjami na temat sprzętu i wzorów. Możemy również podjąć współpracę z innymi artystami. Odwiedzić ich w innym mieście bądź kraju, popracować w ich salonie, z innymi ludźmi. Konwenty wpływają też na wzrost liczby klientów. Wystawiamy swoje stoisko, jest nasze logo, adres, telefon kontaktowy. Pokazujemy też katalogi z naszymi pracami.
– Jak można się z Wami skontaktować?
– Preferujemy rozmowy telefoniczne, pod numerem 604 418 590. Osoby zainteresowane mogą nas również odwiedzić w studiu, które mieści się przy ulicy Racławickiej 9, w godzinach od 11.00 do 18.00. Nasze przykładowe prace dostępne są na stronie na Facebooku: Pod Złotym Lisem Tattoo& Piercing.
Natalia Ródź, fot. archiwum Floriana Applevina
Artykuł przeczytano 2780 razy
Last modified: 8 stycznia, 2020