Głównym animatorem powstania Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta Koło w Świdniku był profesor Antoni Mieczkowski. 30 lat temu spowodował uruchomienie kuchni z bezpłatnymi posiłkami, która stanowiła pierwszy etap działalności towarzystwa. Później utworzono schronisko dla bezdomnych mężczyzn.
– Przed powstaniem koła bezdomnymi zajmował się głównie Polski Czerwony Krzyż. Poza tym nikt, więc skutki tych starań były raczej mizerne. Ludzie mieszkali w kanałach, altankach…jeden mężczyzna przyzwyczaił się nawet do życia w leśnym szałasie. Wydłubywanie ich z tych dziur nie było wcale łatwe. Niektórzy byli bardzo przywiązani do swojej „wolności” i korzystali z naszego zaproszenia tylko kiedy było już naprawdę zimno. Wczesną wiosną wyprowadzali się ze schroniska. Niektórzy, chociaż coraz rzadziej, hołdują tej zasadzie do dzisiaj. Dlaczego? Pewnie z powodu dyscypliny, jakiej trzeba przestrzegać i, głównie, obowiązku zachowania trzeźwości – tłumaczy Stanisław Kubiniec, prezes zarządu koła.
W poszukiwaniu miejsca w życiu
Naukowcy oceniają, że w każdym społeczeństwie przypada 8 do 9 osób bezdomnych na 10 tysięcy mieszkańców. W schronisku przebywa obecnie prawie 50 mężczyzn. Niektórzy pochodzą z gmin ościennych, więc prawidłowość jest zachowana. Są w różnym wieku, mają zróżnicowane wykształcenie. Bywa, że udało im się zdobyć jedynie świadectwo szkoły podstawowej, ale zdarzają się i magistrowie. Mają od 18 do ponad 70 lat. Wszystkich łączy trudność ze znalezieniem sobie miejsca w życiu. Większość jest stałymi bywalcami schroniska. Niektórzy zdążyli się już w nim zestarzeć i rzadziej udają się na gigant. Przyzwyczaili się też, że myśli się tu za nich i załatwia podstawowe potrzeby. Są też i tacy, którzy próbują walczyć o swoją przyszłość.
– Próbujemy załatwiać im chociaż dorywczą pracę. Pracownik socjalny zawiera z nimi kontrakty. Jesteśmy w stałym kontakcie z Powiatowym Urzędem Pracy. Wysyłamy ich na staże. Prawdziwym osiągnięciem jest, kiedy któryś z nich znajdzie stałe zatrudnienie. Takich staramy się usamodzielnić, wysyłamy na stancje. Marzy mi się instytucja tak zwanych mieszkań chronionych, w których ludzie starający się odnaleźć równowagę życiową, mogliby się stopniowo usamodzielniać pod naszym okiem. Osobom, które kiedyś pracowały i nabyły praw emerytalnych, pomagamy załatwić emerytury – opowiada St. Kubiniec.
Dzięki hojności miasta
Głównym źródłem finansowania pracy towarzystwa jest dotacja z budżetu gminy. Jego prezes cieszy się, że źródeł pieniędzy jest coraz więcej. Pochodzą, na przykład ze starostwa, które płaci za prace porządkowe wykonywane przez pensjonariuszy na drogach powiatowych i przystankach. Udało się również załatwić środki od wojewody, unijne oraz z ministerstw pracy i polityki społecznej, zdrowia, a także Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Przydają się one nie tylko do bieżącego funkcjonowania. Nowa ustawa o pomocy społecznej stawia schroniskom dla bezdomnych coraz wyższe wymagania co do poziomu infrastruktury. Trzeba zapewnić podopiecznym odpowiednią liczbę metrów kwadratowych na osobę i wyposażenie kuchni czy sanitariatów. Pieniądze na to płyną z budżetów ministerialnych. St. Kubiniec cieszy się z tego obrotu sprawy. Jeszcze kilka lat temu bezdomni woleli emigrować do miast, gdzie schroniska zapewniały lepsze warunki bytowania. Nowe regulacje prawne sprawiły, że również prowincjonalne ośrodki dają podstawy do godnego funkcjonowania. Oczywiście, kiedy przyjdzie sroga zima, nikt nie zważa na metry kwadratowe i przyjmowani są wszyscy chętni. W końcu ludzkie życie ważniejsze jest od standardów.
Zmiany na lepsze
– Bardzo się cieszę, że w ostatnich latach znacznie wzrósł standard budynku, w którym mieści się schronisko. Wyremontowaliśmy poszycie dachu, wykonaliśmy termomodernizację budynku, wymieniliśmy wszystkie instalacje. W pomieszczeniach sanitarnych pojawiły się glazura i terakota. Zainstalowaliśmy oświetlenie awaryjne, czujki przeciwpożarowe i monitoring. Przydał się już do zidentyfikowania złodzieja roweru jednego z mieszkańców. Początkowo nikt się nie przyznawał, kiedy jednak odtworzyliśmy nagranie, sprawca wyznał swój grzech i przyprowadził przywłaszczony rower. Został usunięty ze schroniska, ale uniknął odpowiedzialności prawnej. Za sukces uważam pozyskanie pieniędzy na instalację paneli słonecznych, które ogrzewają wodę. Do tej pory używaliśmy do tego bardzo drogiego w eksploatacji bojlera. Aktualnie montujemy instalację fotowoltaiczną, która w dużym stopniu zaspokoi potrzeby energetyczne placówki.
W sytuacji prawnej schronisk odnajdujemy paradoks. Ich zarządy pracują na zasadzie wolontariatu, ale w prawie umocowani są jak etatowi szefowie przedsiębiorstw. Co za tym idzie, odpowiadają za nie również materialnie. Zdarzyła się sytuacja, kiedy w jednym z towarzystw przytrafiło się opóźnienie w wypłatach dla pracowników etatowych. Wkroczyła Państwowa Inspekcja Pracy i, na dzień dobry, wymierzyła pani prezes, wolontariuszce, tysiączłotowy mandat.
Stanisław Kubiniec trafił do towarzystwa trochę przypadkowo. Namówiony przez profesora Mieczkowskiego przyszedł na zebranie, okazało się, że wyborcze. Jednego popołudnia został członkiem i prezesem koła. Tak to trwa do dzisiaj i potrwa, dopóki zdrowia wystarczy.
Dotychczasowe efekty działalności Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta Koło w Świdniku to m. in.:
– Około 60 tys. posiłków wydawanych rocznie; od początku istnienia koła ok. 1,8 mln
– Około 12 tys. rocznie osobodni przebywania w schronisku; od początku istnienia, 240 tys. dni
– 370 t żywności wydanej przez Bank Żywności.
– Współorganizacja akcji „Pomoc Rodakom na Wschodzie”
– Organizacja półkolonii dla dzieci
– Pomoc dla domu dziecka na Litwie
18 maja, Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta Koło w Świdniku będzie obchodziło jubileusz 30-lecia istnienia. Uroczystości rozpoczną się godzinie 10.00, mszą św. w kościele p.w. NMP Matki Kościoła. Po mszy, w sali kameralnej Miejskiego Ośrodka Kultury, odbędzie się część oficjalna.
Artykuł przeczytano 2031 razy
Last modified: 17 maja, 2019