W miniony piątek, w PZL w Mielcu, w obecności premiera Mateusza Morawieckiego, szef Ministerstwa Obrony Narodowej, Mariusz Błaszczak, podpisał umowę na dostawę czterech śmigłowców S-70i Black Hawk dla Wojska Polskiego. Mają one być przeznaczone do prowadzenia powietrznych operacji specjalnych. Decyzja MON zaskoczyła związkowców w Świdniku.
– Po zakupie systemu Patriot, otrzymywaliśmy sygnały, że brakuje pieniędzy na nabycie nowych i modernizację używanych śmigłowców, chociaż oczywiście MON prowadził cały czas analizy potrzeb i trwały różne postępowania przetargowe. Mówiło się również, że zdecydowanym priorytetem zakupowym będą maszyny dla Marynarki Wojennej oraz śmigłowce szturmowe. Stąd przerwanie przetargu na maszyny dla wojsk specjalnych i wyrzucenie tej potrzeby z priorytetów zakupowych. Nagle okazuje się, że pieniądze się znalazły i że są wydawane bezprzetargowo. Ministerstwo twierdzi, że zakup Black Hawków podyktowany jest pilną potrzebą operacyjną oraz koniecznością integracji naszych zdolności operacyjnych i sprzętu z wojskami NATO – mówi Andrzej Kuchta, przewodniczący „Solidarności” w PZL-Świdnik.
Przetargowy slalom
Unieważniając w 2017 roku przetarg na śmigłowce dla Wojsk Specjalnych, MON wydało komunikat, w którym stwierdzono, że dysponują one najnowszymi spośród wszystkich formacji śmigłowcami, natomiast jako priorytety traktuje się zakup maszyn do zwalczania okrętów podwodnych oraz wiropłatów uderzeniowych. Oznaczało to, że pozyskanie maszyn dla sił specjalnych zostanie mocno przesunięte w czasie i nie wiadomo, kiedy będzie zrealizowane. Wiceszef resortu, Wojciech Skurkiewicz, zapowiadał w Sejmie, że w ciągu kilku tygodni producenci otrzymają zaproszenia do składania ofert na śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. W następnej kolejności przetargi miały objąć maszyny szturmowe, dla których uruchomiono program ”Kruk”. Jak tłumaczył wiceminister, decyzja o anulowaniu zaproszenia dla oferentów na śmigłowce dla Wojsk Specjalnych zapadła na wniosek Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Stało się jednak inaczej i zamiast maszyn dla Marynarki Wojennej i śmigłowców szturmowych, ministerstwo zamówiło Black Hawki dla „specjalsów”.
Produkcyjna degradacja
– Cała kwota umowy to ponad 683 miliony zł brutto z pakietami: logistycznym i szkoleniowym oraz doposażeniem. Jak więc znaleziono pieniądze na tak duży wydatek, który nie był ujęty w żadnej z dostępnych wcześniej prezentacji? Dla przypomnienia, w roku ubiegłym, w dwóch partiach zakupiono również bez przetargu u tego samego dostawcy śmigłowce dla policji. Pracowników naszej spółki nie interesuje polityka i układy naszego rządu z amerykańskim, nas interesuje utrzymanie statusu naszej firmy a do tego niezbędne są zamówienia śmigłowców. Jak widać na przykładzie lokowania zamówień w PZL Mielec, dla chcącego nic trudnego i nawet zapisy ustawy o zamówieniach publicznych czy braki budżetowe można ominąć, wystarczy tylko chcieć. Przez ostatnie 3,5 roku nie otrzymaliśmy żadnych zamówień. Co to dla nas oznacza? Niestety tracimy rangę „finalisty”. Byliśmy jedyną polską firmą, która była w stanie samodzielnie projektować, oblatywać, certyfikować i wdrażać do produkcji nowe konstrukcje. Teraz stajemy się poddostawcą podzespołów dla włosko-angielskiego koncernu, który jest naszym właścicielem. Jesteśmy dla nich głównym dostawcą kadłubów. Za chwilę grozi nam, że będzie to nasze jedyne zajęcie – mówi Piotr Sadowski, przewodniczący Zarządu Krajowego Związku Zawodowego Inżynierów i Techników.
„Solidarność” protestuje
Krajowa Sekcja Przemysłu Lotniczego NSZZ „Solidarność”, zaniepokojona sytuacją związaną z brakiem zamówień dla „PZL-Świdnik”, wydała w tej sprawie oświadczenie. Czytamy w nim, między innymi: Wojsko Polskie jest głównym odbiorcą i użytkownikiem śmigłowców produkowanych przez PZL-Świdnik. Produkcja na potrzeby Sił Zbrojnych RP oraz wsparcie zabezpieczenia technicznego użytkownika wojskowego stanowi około 25 procent produkcji firmy. Bardzo niepokojącym jest fakt, iż pomimo zapewnień ze strony MON, o potrzebie modernizacji tych śmigłowców, do chwili obecnej nie została podpisana żadna umowa w tym zakresie, a będąca już w ostatniej fazie realizacji, ostatnia umowa modernizacyjna na śmigłowce W-3, była podpisana jeszcze w 2015 roku za rządów PO-PSL. W ciągu 3,5 roku od przejęcia władzy przez koalicyjny rząd Zjednoczonej Prawicy, PZL-Świdnik nie otrzymał żadnej umowy rządowej na śmigłowce. Wpływa to bardzo negatywnie na sytuację firmy oraz zainteresowanie właściciela w utrzymaniu zdolności modernizacyjnych i inwestowania w rozwój konstrukcji.
Ręka nie do końca wolna
Tymczasem jednak ciągle toczą się rozmowy w sprawie przetargu na śmigłowce dla Marynarki Wojennej i modernizację Sokołów służących w Wojsku Polskim. Negocjacje rozpoczęły się jeszcze w 2017 roku. W obu przypadkach PZL-Świdnik jest jedynym oferentem. Czy zatem, zamiast pokonywać czasochłonną procedurę przetargową, nie można by pójść śladem kontraktu mieleckiego i dokonać zamówienia z wolnej ręki?
– Moim zdaniem tak, ponieważ przez to, że jesteśmy jedynym oferentem, sytuacja jest klarowna i oczywista. Śmigłowce w Mielcu zamówiono błyskawicznie, a termin zakończenia rozmów w sprawie AW101 i modernizacji Sokołów, określony pierwotnie na luty tego roku, jak również ich rezultat, przy takich zaskakujących działaniach MON, wciąż trudno przewidzieć – tłumaczy A. Kuchta.
Obawy związkowców wynikają z faktu, że pieniędzy w kasie MON jest coraz mniej, a proponowane Marynarce Wojennej maszyny AW101 są wysoce specjalistyczne, przez co drogie. Niepewny jest także los kontraktu na modernizację służących w wojsku Sokołów. Deklarowana liczba to najmniej 25 śmigłowców. Taki program dałby zakładowi pracę i spore pieniądze na kilka lat
– Jeżeli ta modernizacja dostanie akceptację decydentów – wszyscy wokół będą bili brawo – mówił na łamach portalu Kurier365.pl generał Dariusz Wroński, były pilot śmigłowców szturmowych i dowódca 1 Brygady Lotnictwa Wojskowego. – Sokoły potrzebują świetnego, nowego uzbrojenia, wyposażenia, systemów awionicznych, łączności i przede wszystkim celowania, bo takie są dziś wymogi pola walki. Nowy, zmodernizowany śmigłowiec potrzebuje rakiet przeciwpancernych. To jest numer jeden. Świdnik ma w zanadrzu doskonały, nowoczesny wirnik do Sokoła, nad którym pracowali również polscy konstruktorzy. Wiemy ponad wszelką wątpliwość, że po jego zastosowaniu moc udźwigowa wzrośnie o co najmniej 200 kg. To pozwoli dalej polecieć i zabrać więcej uzbrojenia.
Jan Mazur
Artykuł przeczytano 3639 razy
Last modified: 1 lutego, 2019