czwartek, 28 marca 2024r.

Psie sieroty szukają domów

Autor: |

Trzy kolejne psiaki zostały uratowane przez wolontariuszy Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami. Wszystkie interwencje miały miejsce poza naszym miastem, ale jak twierdzą aktywiści nie można było pozostawić czworonogów na pastwę losu, zwłaszcza gdy nikt inny nie zgłaszał chęci udzielenia pomocy. Proszą jednocześnie swoich sympatyków o wsparcie, ponieważ finansowe możliwości stowarzyszenia zaczynają się już wyczerpywać. Paliwo, leczenie psów i opieka nad nimi łączą się z wielkimi kosztami.

Pierwszy sygnał dotyczył psa wyrzuconego z samochodowego bagażnika, w środku lasu w miejscowości Wilkopole, gmina Urszulin. Wolontariusze ruszyli mu z pomocą, mimo że w siedzibie brak już wolnych miejsc, a długi organizacji ciągle rosną.

– Skontaktowaliśmy się ze świadkiem zdarzenia – relacjonuje Maria Gulanowska, wolontariuszka stowarzyszenia.- Gdy zabezpieczył psa, nasi ludzie wsiedli do samochodu i ruszyli w drogę, pomimo ulewnego deszczu i długiej trasy do pokonania.Na miejscu okazało się, że czeka na nas psie dziecko, w wieku ok 8-10 miesięcy, w typie owczarka niemieckiego.

Pies był strasznie wyziębiony i przemoczony. Wymagał opieki weterynaryjnej i leczenia, gdyż jakiś czas błąkał się w zimnie i deszczu. Potrzebuje też pełnej diagnostyki, szczepienia, odrobaczenia, itd. Niewykluczone, że trzeba będzie skorzystać z pomocy behawiorysty. Zwierzę panicznie boi się w widoku obroży, smyczy czy nawet sznurka.

Powiadomienie o porzuceniu psa dotarło już do miejscowej policji. Świadek zdarzenia zapamiętał część numeru rejestracyjnego i markę samochodu sprawcy. Świdniccy wolontariusze  musieli pojechać do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów komendy, aby złożyć zeznania. – Na jednym wyjeździe pewnie się nie skończy, bo mundurowi zapowiedzieli możliwość kolejnych wezwań. A każdy wyjazd to dodatkowe obciążenie finansowe. Dotychczas opłacaliśmy benzynę z prywatnych pieniędzy, ale to droga donikąd – dodaje M. Gulanowska.

Uratowany psiak, którego nazwano Tito, uwielbia kontakt z człowiekiem, głaskanie, okazywanie czułości. Czeka na odpowiedzialnego właściciela, który nie wyrządzi mu krzywdy. Na razie przebywa w zwierzęcym hoteliku. Jeśli ktoś chciałby podarować mu nowy stały dom lub nawet tymczasowy, proszony jest o kontakt z nr telefonu 501 386 443.

Na drugą interwencję świdniccy wolontariusze pojechali aż w okolice Żelechowa.To prawie 100 kilometrów jazdy w jedną stronę. Długa i kosztowna podróż, ale nie było wyjścia. Żadna z okolicznych fundacji nie była zainteresowana udzieleniem pomocy potrzebującym zwierzętom.

Na miejscu wolontariusze zastali dwa nieduże, skrajnie zaniedbane psiaki uwiązane na metrowej długości łańcuchach, nigdy nie spuszczane z powodu braku ogrodzenia na posesji.

Starszy Bolek, liczy sobie około 5-6 lat, młodszy Lolek, około trzech. Starszy cierpi na chorobę skóry. Jego sierść przypomina twardą skorupę. Z kolei owłosienie na szyi zniknęło z powodu zbyt ciasno zapiętej obroży. Jakby tego było mało, u zwierzęcia stwierdzono też krzywicę, która zdeformowała obie przednie kończyny. Drugi czworonóg jest w nieco lepszym stanie. Obydwa psiaki są przyjaźnie nastawione do człowieka i innych psów, chociaż początkowo wykazują dystans i nieśmiałość. Są już bezpieczne, ale potrzebują leczenia weterynaryjnego.

Od kilku miesięcy w siedzibie stowarzyszenia na odmianę losu oczekuje Piotruś (na zdjęciu głównym), przepiękny kudłaty kundelek, o beżowym umaszczeniu. – Zanim trafił do nas w wyniku interwencji, bardzo cierpiał –  wspomina M. Gulanowska. – Jego całym światem był rodzaj  sarkofagu, zbitego z desek i kawałków eternitu. Nigdy nie wychodził na zewnątrz, stał we własnych odchodach. Z czasem jego piękna sierść przemieniła się w twardą skorupę, która uniemożliwiała mu swobodny ruch. Do tego musieliśmy się zająć jego odparzoną skórą i ranami. Trafił do nas razem z suczką Zosią, która w tym samym gospodarstwie była przykuta łańcuchem do ściany obory. Tak się złożyło, że jego towarzyszka niedawno znalazła stały dom, a on bardzo przeżywa rozstanie. Mamy nadzieję, że w końcu szczęście uśmiechnie się również do niego. Najlepiej, gdyby trafił do domu, w którym nie ma innych psów.

Prośba o wsparcie

Wolontariusze stowarzyszenia apelują do wszystkich osób, którym na sercu leży dobro zwierząt, o pomoc. Najbardziej liczą na chęć adopcji uratowanych stworzeń i wsparcie finansowe.

– Jesteśmy w trudnej sytuacji. Dostajemy czasem kilka zgłoszeń dziennie. W hotelikach, gdzie nasi podopieczni – Nela, Bruno i Tito oraz malutki Minio znaleźli tymczasowe schronienie, mamy już 4 tysiące długu. W sumie opiekujemy się 8 psami. Brakuje nam klatek, funduszy na paliwo, leczenie psów i opłaty zaległych faktur. Potrzebujemy też koców, ręczników i podkładów. Błagamy o pomoc. Liczy się każda ofiarowana złotówka – dodaje Maria Ferens, szefowa stowarzyszenia.

Darowizny można przekazywać na konto organizacji. Oto jego numer: 32 1240 5497 1111 0000 5006 4065. Zbiórki są też prowadzone na internetowym serwisie Pomagam.pl.

słs

Artykuł przeczytano 1128 razy

Last modified: 2 września, 2021

Registration

Zapomniałeś hasło?

Zmień język »