W minionym tygodniu radni miejscy dołożyli milion złotych do systemu odbioru śmieci z terenu gminy. Prognozy na kolejny rok są jeszcze gorsze. Przedstawiciele ratusza tłumaczą, że winny jest skokowy wzrost cen w regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych.
Z problemem mierzą się niemal wszystkie samorządy w Polsce. W Łodzi, w ciągu zaledwie trzech miesięcy, trzeba było dopłacić do systemu śmieciowego 11 mln zł. Władzom Konina zabrakło w tym roku 3 mln zł.
Z danych Urzędu Ochrony Konsumentów i Konkurencji wynika, że ponad 60 proc. samorządów albo już podniosło opłaty za odbiór odpadów, albo zamierza to zrobić w najbliższej przyszłości. Sytuacja podobnie wygląda również w Świdniku. Na ostatniej sesji radni miejscy dołożyli do systemu śmieciowego ponad 1 mln zł.
– Pieniędzy na odbiór odpadów zabrakło. Liczyliśmy się z taką sytuacją już od pewnego czasu. Największym problemem dla nas, ale również dla wszystkich samorządów, jest wzrost opłat za odbiór śmieci w regionalnych instalacjach odpadów komunalnych – tłumaczy Marcin Dmowski, zastępca burmistrza.
Co więcej, urzędnicy nie mogą dowolnie zmienić RIPOKu, do którego odwożone są śmieci z terenu miasta. – Kiedy ogłaszaliśmy przetarg na odbiór odpadów, stawki za jedną tonę w instalacji wynosiły ok. 280 zł. Teraz, zaledwie w ciągu kilku miesięcy, wzrosły blisko dwukrotnie – mówi M. Dmowski.
Sprawa nie jest łatwa również z formalnego punktu widzenia. Zgodnie z interpretacją regionalnych izb obrachunkowych, ale również ministerialną, system odbioru odpadów powinien sam się bilansować. Oznacza to, że opłata wnoszona przez mieszkańców musi być równa wszystkim kosztom funkcjonowania systemu.
– Co gorsze, prognozy na przyszły rok są również mało optymistyczne. Przy utrzymaniu obecnych stawek podatku śmieciowego, na domknięcie systemu zabraknie już nie milion złotych, ale trzy razy tyle – tłumaczy zastępca burmistrza.
Powodem takiej sytuacji są zapowiedziane kolejne wzrosty kosztów odbioru odpadów (nawet do 40 proc.) i ich zagospodarowania (do 60 proc.). Przedstawiciele ratusza nie ukrywają więc, że najprawdopodobniej dojdzie do podwyżek stawek opłat za odbiór odpadów na terenie miasta. W tej chwili nie wiadomo jeszcze o ile.
Tym istotniejsze stało się więc „wytropienie” tych, którzy mieszkają w Świdniku, a nie zostali wykazani w deklaracjach śmieciowych. Wstępnie urzędnicy wyliczyli, że może chodzić nawet o kilka tysięcy osób. W poradzeniu sobie z problemem pomaga specjalna aplikacja. Udało się ją uzyskać dzięki udziałowi Świdnika w rządowym programie GovTech.
Program ma porównywać bazy danych, którymi dysponuje Urząd Miasta, ale również Spółdzielnia Mieszkaniowa, przedszkola, szkoły, PK Pegimek czy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. W ten sposób można chociażby znaleźć dzieci, które uczęszczają do miejskich żłobków czy przedszkoli, ale nie zostały dopisane do deklaracji śmieciowych. To samo dotyczy choćby wniosków składanych przez rodziców do programu „500 plus”.
Szybko okazało się, że nowa aplikacja jest skuteczna. Tylko po pierwszym jej użyciu odnaleziono blisko 400 osób, które nie zostały ujęte w deklaracjach. Ich zaległości sięgały nawet 3 lat. Musieli je zwrócić wraz z odsetkami.
– W ten sposób pozyskaliśmy do budżetu prawie 80 tys. zł – mówi Ewa Jankowska, sekretarz miasta.
Na tym jednak nie koniec. Za chwilę do ratusza trafią kolejne bazy danych, które powstały na potrzeby ostatnich wyborów, oraz przy składaniu wniosków o „500 plus” również na pierwsze dziecko. – Liczymy, że i tym razem odnajdziemy osoby, które mieszkają w Świdniku i produkują śmieci, a nie ma ich jeszcze w systemie – dodaje E. Jankowska.
Artykuł przeczytano 2338 razy
Last modified: 8 listopada, 2019