W Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie odbyła się gala podsumowująca 23. Ogólnopolski Festiwal Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną „Albertiana”. Wydarzenie zebrało najlepszych wykonawców z całej Polski. Wśród nich znalazł się Szymon Woźniak, który uczęszcza do Warsztatów Terapii Zajęciowej PSONI Koło w Świdniku.
Gala finałowa zgromadziła setki osób z całego kraju. Było to wydarzenie, które wszyscy uczestnicy z pewnością zapamiętają na bardzo długo. A jak na krakowskiej scenie czuł się Szymon? Zapytaliśmy młodego artystę oraz jego nauczyciela śpiewu, Dariusza Tokarzewskiego, jak wspominają występ na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego.
– Czym jest „Albertiana”?
Dariusz Tokarzewski: Jest to cykliczny festiwal, organizowany przez Fundację Anny Dymnej „Mimo Wszystko” we współpracy z Fundacją im. Brata Alberta. Była to moja pierwsza wizyta w Krakowie na tym wydarzeniu. Chylę czoła, bowiem organizacja była fantastyczna. Każda z grup miała swojego opiekuna i swój sektor, wszystko było uporządkowane, a nagłośnienie bardzo profesjonalne. Podczas spotkania, na scenie zaprezentowali się najlepsi uczestnicy, którzy zostali wyłonieni podczas konkursu na poziomie regionalnym. Wystąpiło pięć grup teatralnych oraz pięciu wokalistów.
– Jak wyglądały Wasze przygotowania?
Szymon Woźniak: Spoko. Musieliśmy dużo ćwiczyć – dykcję, melodię.
D. T.: Podczas naszych spotkań dużą uwagę zwróciłem też na przygotowanie pod kątem psychicznym. Zależało mi na tym, żeby Szymon dobrze czuł się na scenie. Ustaliliśmy sobie cel – pojechaliśmy do Krakowa nie po nagrodę, ale dla przyjemności. Dla naszej satysfakcji oraz żeby zainteresować publiczność.
– Zaśpiewałeś piosenkę Witolda Paszta pt. „Jak słońce”. Kto wybrał akurat ten utwór?
Sz. W.: Piosenkę wybrał Pan Dariusz. Bardzo mi się spodobała, jest piękna i ma fajny tekst. Zanim zacząłem ćwiczyć, przesłuchałem ją wiele razy. To był dobry wybór, dobrze śpiewało mi się ten utwór.
D. T.: Autor, Witold Paszt, był założycielem zespołu Vox, z którym współpracowałem. Artysta odszedł od nas ponad rok temu. Piosenka jest piękną balladą o typowo wakacyjnym tekście.
– Szymon, muzyka ma w Twoim życiu bardzo ważne miejsce. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze śpiewem?
Sz. W.: Śpiewam odkąd zacząłem chodzić do Ogniska Muzycznego. Było to około 4 lat temu. Nie mam jednego typu muzyki, której słucham – lubię klasykę, pop, ale też rap. Czasem oglądam koncerty muzyki klasycznej.
D. T.: Dodam, że Szymon dobrze zna angielski, więc produkcje w tym języku również lubi słuchać. Mamy w planach przygotować kilka anglojęzycznych przebojów. Bardzo podziwiam Szymona. Kiedy wychodzi na scenę, zawsze pamięta o wszystkich moich wskazówkach, które podaję mu na próbach. Jest to dla mnie coś niebywałego, zawsze jest bardzo opanowany. Ze spokojem wykonuje swoje zadanie. Pamiętam sytuację, kiedy graliśmy dla Ogniska Muzycznego. Tak przejąłem się występem, że lekko i nieznacznie pomyliłem się w utworze, co jednak w żadnym wypadku nie wybiło Szymona z rytmu. Akompaniament na żywo ma to do siebie, że może zdarzyć się niewielka pomyłka, jednak Szymon śpiewał swoje. To jest niesamowita umiejętność.
– A jak podobało Wam się w Krakowie? Mieliście trochę czasu, żeby zwiedzić miasto?
Sz. W.: Tak, udało nam się trochę pozwiedzać. Widzieliśmy Bazylikę Mariacką, Ołtarz Wita Stwosza oraz Sukiennice. Przechodziliśmy też koło Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki, gdzie uczył się mój tato.
D. T.: Nie mieliśmy jednak zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Do Krakowa dotarliśmy w poniedziałek wieczorem, a we wtorek próby rozpoczęły się już o godzinie 9. Sam finał trwał od 10:00 do 15:00. Weszliśmy na scenę około wpół do drugiej, także trochę się wyczekaliśmy. Szymon był jednak uśmiechnięty, a wszystkie występy oglądaliśmy z dużym zainteresowaniem. Spełniło się moje marzenie i to, jak wyobrażałem sobie Szymona na scenie. Każdy wykonawca miał zasłoniętą kurtynę, a światło oświetlało jedynie jego – to taka stara szkoła. Obok Szymona ja oraz gitara.
– Występ na krakowskiej scenie pozwolił także na poznanie nowych osób.
D. T.: Wydarzenie prowadziła Anna Dymna wraz z Lidią Jazgar. Za kulisami mieliśmy okazję poznać Joannę Kulig, wystąpił również Grzegorz Turnau. W spektaklu Ani Dymnej, z jej podopiecznymi, udzielał się nawet Krzysztof Globisz – wielkie nazwisko, wielki aktor, który był na widowni. Nasza krakowska przygoda pozwoliła zobaczyć prawdziwe autorytety sztuki. Nikt z moich zespołowych kolegów nie miał tej przyjemności i okazji, by wystąpić na tej scenie. Graliśmy niemal wszędzie, gdzie się dało, gdzie byliśmy zapraszani. A w Krakowie, na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego, to ja miałem ten zaszczyt.
– Całe wydarzenie zakończyło się… no właśnie, mógłby Pan opowiedzieć?
D. T.: Nie ukrywam, że spotkał mnie zaszczyt. Jeszcze przed przyjazdem do Krakowa, zadzwoniła do mnie Anna Dymna z pytaniem, czy mógłbym zaśpiewać na zakończenie utwór pt. „Szczęśliwej drogi już czas”. Stanąłem na scenie z wielką tremą. Jednak to było niesamowicie wzruszające, kiedy cała widownia wstała i zaczęła śpiewać refren razem ze mną.
– Zdradzicie, nad czym teraz pracujecie?
D. T.: Nasze najbliższe plany to Dzień Godności, który odbędzie się 28 maja w świdnickiej muszli koncertowej.
Sz. W.: Zaśpiewam piosenkę Ryszarda Rynkowskiego pt. „Dobry dzień”. To bardzo wesoły utwór, optymistyczny.
D. T.: Na scenie wystąpi również cała grupa wokalna „Ach To My” z WTZ PSONI Koło w Świdniku. Jeden z podopiecznych zaśpiewa „Zacznij od Bacha” Zbyszka Wodeckiego, Basia wykona piosenkę Bajmu. Bardzo ważne jest to, żeby wykonawcy czuli śpiewane przez siebie utwory. Jeśli piosenki będą im się podobały, zaśpiewają je od serca.
– Bardzo dziękuję Wam za rozmowę! Życzę samych sukcesów na scenie oraz wielu dobrych chwil w życiu prywatnym.
Piotr Ślęp, fot. Mariusz Paweł Mazur / WTZ PSONI Koło w Świdniku
Artykuł przeczytano 932 razy
Last modified: 13 kwietnia, 2023