Pomimo upływu wielu lat, wciąż oddają swojej pasji całe serce. Zbierają wszystko: medale, pocztówki, znaczki, kalendarzyki, proporczyki, koszulki, kubki, stemple, breloki, smycze, stare fotografie,a nawet ołówki. Ważne, aby dotyczyły naszego miasta i miejsca. W 20. rocznicę działalności, członkowie Świdnickiego Klubu Kolekcjonera opowiedzieli nam o swoim hobby, powrocie do regularnych spotkań oraz licznych zbiorach.
Kolekcjonerskie początki
Działalność rozpoczęli 23 października 1990 roku. Najpierw działali w ramach Lubelskiego Klubu Kolekcjonera. Z miłości do Świdnika, postanowili zmienić miejsce spotkań.
– Widywaliśmy się regularnie, ale niestety, nasze grono stopniowo zaczęło się zawężać. Wiele osób przeprowadziło się do innych miejscowości bądź zmarło. Największym problemem był jednak lokal. W pewnym momencie nawet wynajmowaliśmy piwnicę, ale koszt był zbyt wysoki. Później spotykaliśmy się na ławce na placu „Bolka i Lolka” – wyjaśnia Marek Socha, członek klubu.
Powrót do korzeni
W tym roku klubowicze postanowili zacząć spotykać się na nowo. Tym razem regularnie, w drugi piątek miesiąca. Swoimi kolekcjami chcą się dzielić z mieszkańcami.
– Z okazji jubileuszu miasta zaprezentowaliśmy zbiór medali Romana Klimkiewicza, członka naszego klubu. W planach mamy również wystawę wpinanych znaczków, proporczyków oraz widokówek. Chcemy pokazywać zbiory tematycznie – mówi Piotr Jankowski, członek klubu.
Aby uczcić 20-lecie funkcjonowania klubu, jego członkowie wydali własną odznakę. W przyszłym roku planują kolejną, na 60-lecie Świdnickiego Klubu Filatelistów.
– Zostanie wydana także urodzinowa widokówka Świdnika. Pojawi się na niej zdjęcie z akcji biblioteki, podczas której dzieci ułożyły na placu wielką literę „Ś” – dodają hobbyści.
W poszukiwaniu zbiorów
Aby odnaleźć świdnickie pamiątki, kolekcjonerzy przeszukują wiele miejsc. Jeżdżą na giełdy, śledzą polskie aukcje internetowe i zagraniczne strony. Na niemieckim portalu aukcyjnym kupili album z unikatowymi zdjęciami.
– Kilka z nich przedstawia świdnicką Szkołę Pilotów LOPP im. Edwarda Śmigłego-Rydza podczas okupacji niemieckiej. Na innych widać Adampol i okoliczne miejscowości. To wyjątkowy skarb – opowiada P. Jankowski.
W swoich zbiorach posiadają również odręcznie malowane mapy i… drewniane laleczki.
– Jedną mapę narysował architekt, który projektował Świdnik w latach 50. Ciekawe, że w ówczesnych planach była już przewidziana budowa stadionu i kościoła. Drugi, bardzo szczegółowy plan Adampola, narysował z pamięci Stefan Kujawski, mieszkający tutaj od lat 40. – mówi P. Jankowski.
– Drewniane, niewielkie laleczki są związane ze świdnicką turystyką. Kupiłem je na giełdzie. Pochodzą z 1974 roku z Rajdu Andrzejkowego. Można było je zawiesić przy lusterku w samochodzie – tłumaczy M. Socha.
Popularne były również medale wydawane w Urzędzie Stanu Cywilnego z okazji urodzin dziecka.
– Na medalu było miejsce na wygrawerowanie imienia. Była to wspaniała pamiątka – mówi Roman Klimkiewicz.
Do klubowiczów często zgłaszają się ludzie, którzy oferują sprzedaż rzeczy. Są też tacy, którzy oddają je za darmo.
– Rzadko spotykane odznaczenia sekcji bokserskiej przekazała nam córka Pawła Drożdżyńskiego, który zorganizował w Świdniku sekcję sportową Stal, późniejszą Avię. To bardzo miły gest. Cieszymy się, że w ten sposób powiększają się miejskie zbiory. Dziękujemy wszystkim darczyńcom, którzy ocalili w ten sposób fragment naszej historii. Chwała im za to, zwłaszcza, że tak wielu ludzi uważa te rzeczy za pozbawione wartości – mówi P. Jankowski.
– Swoje zbiory powiększamy również dzięki łączącej nas przyjaźni. Zawsze o sobie pamiętamy. Często kupujemy coś i dajemy kolegom w prezencie, bądź przekazujemy do zbiorów miejskich – tłumaczy R. Klimkiewicz.
Bogate lata 70.
Kolekcjonerzy najmilej wspominają lata 70. Według nich, w tym okresie w mieście szczególnie rozwijały się sport, turystyka i kultura. Wyprodukowano wtedy wiele pamiątek, które posiadają do dziś.
– Zakład finansował praktycznie całą działalność w mieście. Każdy, kto tam pracował, miał proporczyk czy naklejkę. Ludzie utożsamiali się z WSK i byli dumni, że posiadają coś z tego miejsca. Niestety, te czasy odeszły wraz ze zmianami ekonomicznymi w kraju – mówi M. Socha.
Kolekcjonerskie marzenie
Dla klubowiczów ważne są nie tylko zbiory, ale również posiadane o nich informacje, chronologia powstawania, ilość wersji, ale jest z tym bardzo trudno. Marek Socha chciałby poznać liczbę odznak turystycznych.
– Odbywał się Rajd Andrzejkowy, Rajd Roztocza, Złoty Liść… Mój kolega miał słomianą matę, w której umieszczał takie odznaki. Prawdopodobnie było ich aż ponad 80. Chciał mi je podarować, ale niestety podczas sprzątania wszystkie zostały wyrzucone – tłumaczy M. Socha.
– Tej liczby już nie poznamy. Wówczas nikt nie prowadził statystyk – dodaje R. Klimkiewicz.
Grono kolekcjonerów nie jest liczne, wierzą jednak, że uda im się zaszczepić w innych swoją pasję. Zapraszają na spotkania wszystkich chętnych, w drugi piątek miesiąca, o godzinie 15.15, do galerii biblioteki. Nie ważne, kto ile ma lat ani co zbiera. Liczy się pasja.
Natalia Ródź
Artykuł przeczytano 2588 razy
Last modified: 31 października, 2019