Losy PZL Świdnik potoczyłyby się pewnie inaczej, gdyby nie zaangażowanie Jana Olszewskiego. Jednak nie tylko dzięki temu zmarły niedawno premier został w 2010 roku Honorowym Obywatelem Świdnika.
Jan Olszewski zostanie pochowany w sobotę na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Msza rozpocznie się o godz. 11.00, w archikatedrze św. Jana Chrzciciela. Do sobotniego wieczora trwa trzydniowa żałoba. Na ostatnie pożegnanie z premierem pojedzie do stolicy delegacja Rady Miasta i świdnickiego magistratu.
Być może niewiele osób pamięta, że Jan Olszewski od ponad 8 lat jest Honorowym Obywatelem Świdnika. Czym zasłużył się dla miasta? To intrygująca historia.
Cofnijmy się w czasie do przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Wówczas załamał się rynek wschodni i skończyły zamówienia dla WSK PZL-Świdnik. Przed zakładem stanęło widmo upadku i masowych zwolnień pracowników. Jednak dzięki zaangażowaniu ówczesnego premiera Jana Olszewskiego z Polski poleciało do Birmy ponad 20 śmigłowców Sokół i Mi-2.
– Miasto i zakład dostały życiodajny zastrzyk sił i kilka lat oddechu. Jestem przekonany, że dzięki odważnej decyzji Jana Olszewskiego, świdnicki zakład przetrwał – ocenia Krzysztof Falenta, prezes firmy Remondis, a niegdyś pracownik PZL-Świdnik. Dodaje, że do Azji wybrało się z naszego miasta również kilkadziesiąt osób, żeby doglądać maszyn i trenować pilotów.
Birma rządzona przez wojskową dyktaturę została objęta embargiem na dostawę sprzętu, który mógł posłużyć do walki z demokratyczną opozycją i świdnicki kontrakt został zablokowany.
– Mieliśmy poważny problem, bo zakład wyprodukował już śmigłowce dla Birmy i ten owoc dwuletniej pracy stał na lotnisku pod Gdańskiem. Jan Olszewski opowiadał mi, jak podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych przekonał Amerykanów, żebyśmy mogli sprzedać ten sprzęt do Birmy. Gdyby kontrakt nie został odblokowany, WSK podzieliłaby los Odlewni Żeliwa w Lublinie – ocenia Kazimierz Bachanek, radny miejski ze Świdnika, a przed laty współpracownik byłego premiera i członek władz Ruchu Odbudowy Polski.
Tymczasem francuskie media informowały kilka lat temu, że Polska sprzedała śmigłowce do Birmy za pośrednictwem francuskiego handlarza bronią (ponoć za 60 milionów dolarów). Mieczysław Majewski, prezes zakładów PZL-Świdnik, kontrował, że transakcja była korzystna dla firmy i legalna. Być może dlatego, że embargo dotyczyło krajów Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, a Polska nie była wtedy jej członkiem. Ostatecznie zgodę na sprzedaż wydało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Pozostawiając na boku kontrowersje, władze miasta postanowiły podziękować byłemu premierowi. Radny Kazimierz Bachanek zaproponował, żeby nadać Janowi Olszewskiemu tytuł Honorowego Obywatela Świdnika. Rada Miasta przegłosowała wniosek we wrześniu 2011 roku.
Zwolennicy podkreślali, że Olszewski uratował zakład i miasto przed katastrofą. Tłumaczyli, że w owym czasie w Birmie latały śmigłowce amerykańskie i francuskie, i nikogo to nie oburzało. Przeciwnicy podnosili m. in. wątpliwości moralne. Ostatecznie 11 radnych głosowało „za”, a 10 „przeciw”. Na decyzji wielu rajców zaważyła cała działalność polityczna Olszewskiego.
– Dla mnie premier Jan Olszewski jest symbolem próby dokonania przełomu – mówi burmistrz Waldemar Jakson. – Nie można było budować wolnej Polski na kłamstwie. Nie chodziło o zemstę na komunistach, tylko o powiedzenie: to byli rezydenci Moskwy w Polsce, a po tej stronie stali patrioci, to było złe, a to dobre.
Burmistrz podkreśla: – Nasze miasto dokonało przełomu świdnickim lipcem 1980 roku, a Jan Olszewski był pierwszym premierem, który chciał się całkowicie odciąć od czasów PRL.
Radny Bachanek wspomina, że Jan Olszewski przynajmniej sześciokrotnie przyjeżdżał do Świdnika. Na spotkania m. in. w kościele NMP Matki Kościoła przychodziły rzesze mieszkańców. – Byłem pełen podziwu dla głębi jego myślenia – wspomina samorządowiec i tłumaczy, że nie mógłby nie pojechać w sobotę do Warszawy. – Miałbym wielkie wyrzuty sumienia, gdybym nie uczestniczył w pogrzebie pana premiera – podkreśla.
rp
Artykuł przeczytano 1850 razy
Last modified: 5 marca, 2019