Przygoda Wiesława Księskiego z tenisem, zwanym sportem dżentelmenów, rozpoczęła się od…lodowiska, na które chodzili z bratem. Przed laty wylewano je na kortach Avii. Któregoś razu zaczął się zastanawiać co tam jest latem? Okazało się, że korty tenisowe. Brat rozpoczął treningi wcześniej, Wiesław miesiąc po nim.
Korty zbudował w Świdniku „zaszczepiony” tenisem Aleksander Smolarkiewicz, dyrektor naczelny WSK, który powiedział, że korty w Świdniku muszą być. A że władza dyrektora wytworni była wtedy niemal nieograniczona, tak się stało.
– Z mojego pokolenia wyrosło kilku tenisistów liczących się w regionie: Jacek Gdula, Krzysztof i Władysław Wlizło, trochę młodszy Robert Władysiuk, Jerzy Ścibior i Robert Litwin – wspomina Wiesław Księski.
Pierwsze sukcesy odnosił w wieku 12 lat, wygrywając turnieje młodzieżowe. Jego rywalem był starszy o 3 lata Jacek Gdula, którego niezmiernie irytowały porażki odnoszone z młodszym kolegą.
– W tym wieku 3 lata stanowią dużą różnicę. Jako 12-latek jeszcze z nim przegrywałem. Regularnie wygrywać zacząłem jako 14-latek. Na mistrzostwach juniorów w Lublinie był bardzo wkurzony, kiedy przegrał ze mną finał.
Avia była w tym czasie mocna w tenisie młodzieżowym. Za głównego rywala miała Chełmiankę. Co zaskakujące, tenisa na przyzwoitym poziomie nie było w Lublinie. Reaktywacja Lubelskiego Okręgowego Związku Tenisa dokonała się w 1966 roku dzięki świdnickim działaczom, którzy objęli również stery rządów. Można powiedzieć, że Świdnik stal się stolicą tenisa na Lubelszczyźnie. Jednak klub nigdy nie dorobił się zawodników, którzy mogliby zaznaczyć swoja obecność na zawodach międzynarodowych.
– Pamiętajmy, że jesteśmy małym ośrodkiem. Nasze możliwości wychowania tenisisty ograniczone są do pewnego poziomu umiejętności i wieku. Żeby wyszkolić mistrza światowej klasy potrzeba do selekcji wiele wybitnych talentów, ale też pieniędzy. I to dużych, ponieważ tenis jest sportem drogim. Żeby zaistnieć na tenisowym rynku trzeba najpierw ograć się na różnych turniejach, początkowo bez nadziei na zwycięstwa, a więc i nagrody finansowe. Dlatego widzimy, że tenisiści poszukują sponsorów. Pod tym względem poszczęściło się trzem naszym wychowankom: Ninie Furmaniak, Julce Piątek i Rafałowi Bednarczukowi, którzy otrzymali stypendia na uniwersytetach w USA i tam grają w tenisa. Czasami młodych tenisistów wspiera rodzina, ale nie każdą przecież na to stać. Jednak w 1995 roku mieliśmy swojego przedstawiciela na światowej liście klasyfikacyjnej ATP. Był nim Konrad Kiełbasa – opowiada W. Księski.
Najlepszymi czasami dla tenisa w Avii to były lata 70. i 80. W 1977 roku zawodnicy klubu zwyciężyli we wszystkich formach współzawodnictwa prowadzonego przez LOZT w województwie lubelskim. Wśród seniorów na 83 sklasyfikowanych zawodników na czele stanął Wiesław Księski. Drugie miejsce zajmował Ryszard Kot. Najlepszym juniorem był Krzysztof Wlizło. Za nim sklasyfikowany został Sławomir Kołsut. W kategorii młodzików tenisiści Avii opanowali całe „pudło”. Pierwszy był Krzysztof Wlizło, drugie miejsce należało do Roberta Litwina, a trzecie Jerzego Ścibiora. Wydarzeniem roku 1982 było pierwsze miejsce Piotra Skałeckiego w ogólnopolskiej klasyfikacji młodzików i powołanie go do kadry narodowej. Dwa lata później drużyna seniorów zdobyła mistrzostwo makroregionu Radom-Kielce-Lublin. Dwukrotnie ocierała się o awans do II ligi, jednak w decydujących meczach nie udało się pokonać Olszy Kraków (4:5) i Stilonu Gorzów (4:5).
Wiesław Księski jest obecnie działaczem i trenerem sekcji tenisowej MKS Avia.
Artykuł przeczytano 1406 razy
Last modified: 2 sierpnia, 2022