Jeden jest hydroklimatologiem, chociaż nie pracuje w wyuczonym zawodzie. Drugi niebawem zacznie studiować filologię angielską. Obaj kochają historię, a wolny czas poświęcają popularnym ostatnio rekonstrukcjom historycznym. W ich przypadku jednak to nie moda, ale prawdziwe zainteresowania zdecydowały o pasji. Cenne jest również, że połączyły one ojca i syna, chociaż każdy zajmuje się innym okresem dziejów.
Michał i Piotr Majewscy opowiedzieli nam, kiedy narodziła się ich chęć poznawania historii nie tylko z książek i filmów oraz w jaki sposób realizują swoje zainteresowania. Zdradzili także, jakie mają marzenia związane ze swoją pasją.
Michał: – Narodziła się jeszcze przed ślubem, ale nie miałem możliwości jej realizowania, ponieważ były ważniejsze wydatki – takie cztery inne pasje (śmiech). Rekonstrukcja musiała poczekać dobrych 20 lat, by wreszcie mogła ujrzeć światło dzienne. Skąd wzięło się to zainteresowanie? Z książek, filmów i gier komputerowych. Poza tym z chęci sprawdzenia, jak czuli się żołnierze na froncie i to już nie tylko z relacji pisanych czy reportaży. Chciałem włożyć mundur, poczuć ciężar broni. Nie ukrywajmy, duże bitwy, na przykład te frontu wschodniego II wojny światowej czy kontratak w Ardenach, robią wrażenie, wpływają na naszą wyobraźnię. Oglądałem też wiele programów dokumentalnych, pokazujących jak żołnierze radzili sobie w różnych warunkach klimatycznych. A że z wykształcenia jestem hydroklimatologiem, więc to zagadnienie też mnie interesowało.
– Piotrze, zaglądałeś tacie przez ramię, co on tam czyta czy ogląda?
Piotr: – Pamiętam jak obejrzeliśmy razem oparty na faktach film “Helikopter w ogniu”. Akcja rozgrywała się w 1993 roku, w Somalii. Spodobały mi się umundurowanie amerykańskich żołnierzy, sprzęt, technologia wojskowa. Zafascynowało mnie to i tak już zostało. Skończyłem jednak technikum budowlane, z historią niemające wiele wspólnego.
– Rekonstruujecie zupełnie różne okresy historyczne.
Michał: – U mnie jest to II wojna światowa. Rekonstruuję spadochroniarza amerykańskiego ze 101 Dywizji Powietrznodesantowej. Mam repliki munduru z czerwca 1944 roku, pistoletu maszynowego Thompson i Colta M1911, a przy kostce nóż. Nosili go żołnierze, którzy nie mieli możliwości założenia bagnetu na broń, by zwiększyć swoją siłę bojową. Do tego elementy kamuflażu. Dlaczego jednostka spadochronowa? Jesteśmy w końcu lotniczym miastem. Tylko spadochronu się jeszcze nie dorobiłem, bo to bardzo kosztowny sprzęt (śmiech).
Piotra: – Jak już mówiłem, interesuje mnie wojsko amerykańskie, szczególnie specjalna jednostka sił zbrojnych Delta Force i lata `90 oraz wczesne 2000. Delta jest najlepiej wyposażoną jednostką specjalną na świecie. Otrzymuje najnowocześniejszy sprzęt, jako pierwsza testuje prototypy w akcjach, a część broni i sprzętu jest konstruowana tylko na jej potrzeby.
– Jak kompletuje się takie umundurowanie?
Piotr: – Ciężko jest skompletować wszystko w krótkim czasie. Każda rzecz to godziny szukania. Poszczególne elementy zbierałem przez całe technikum, czyli 5 lat. Korzystam z ogólnopolskiej giełdy sprzętu survivalowego, trackingowego i sportowego. Można tam trafić na fajne rzeczy. Staram się kupować oryginały. Długo polowałem na buty, a i tak nie dostałem swojego rozmiaru. Noszę 42, kupiłem 47, ale to nic. Ważne, że są oryginalne. Podobnie jak spodnie i bluza. Niektórych rzeczy, choćby broni czy kamizelek kuloodpornych, nie da się oczywiście dostać, więc kupuję repliki albo samemu coś dorabiam. Co znaczy oryginalne? Używane w tamtych latach, ale też produkowane kontraktowo dla Stanów Zjednoczonych. Na przykład bluza ma metki wskazujące na kontrakt – numer, data, jest rozmiar NATO. To świadczy o autentyczności. Wiele firm produkuje podróbki, a oryginał to jednak oryginał. Oczywiście to znacznie większy wydatek. Jednak jak już się wszystko zbierze, po tych wszystkich latach, to jest naprawdę ogromna satysfakcja.
Michał: – Chociaż z tym kompletowaniem różnie bywa. Czasami trafi się okazja i można dostać coś oryginalnego w dobrej cenie. Trzeba tylko szybko działać i od razu kupować, nie zastanawiać się. Moje umundurowanie to praktycznie wszystko replika, bo nie stać by mnie było na oryginały. Ale to tylko jeden aspekt. Bo ja od czasu do czasu chcę w tym mundurze pochodzić, rzucić się na ziemię, wskoczyć w trawę na rekonstrukcji i nie przejmować się, że coś się pobrudzi, uszkodzi. Oryginału żal by było tak poniewierać.
– Kiedy w maju spotkaliśmy się na Zlocie Miłośników Militariów, Strzelectwa i Survivalu nie należeliście do żadnej grupy rekonstrukcji historycznych. Coś się zmieniło od tamtego czasu?
Piotr: – Nadal jesteśmy wolnymi strzelcami. Jak jest jakaś impreza, zgłaszamy się i jedziemy.
Michał: – Nie należymy do żadnej grupy. Na Militariach nawiązaliśmy jednak kilka nowych kontaktów i mogliśmy, na przykład, wystąpić podczas festynu Pasje Ludzi Pozytywnie Zakręconych w Lublinie. Później pojechałem do Twierdzy Modlin, na piknik historyczny “Normandia 44”. Mogłem z ludźmi takimi jak ja, pasjonatami, wziąć udział w inscenizacji krótkiego starcia między Amerykanami i Niemcami. To była fantastyczna przygoda. Miałem nadzieję na nawiązanie kontaktu ze 101 Airborn Grupą Rekonstrukcji Historycznej, niestety tylko przywieźli wyposażenie i się nie pokazali, czego żałuję, ale może będzie okazja jeszcze za rok. W Modlinie pojawili się też jakiś batalion z I wojny światowej, hallerczyk, mimo że głównym tematem była Normandia 1944. Warto więc tam pojechać, bo jest i musztra, i prezentacja wyposażenia. Poznajemy w ten sposób historię.
Piotr: – Jeśli chodzi o mnie, jest trochę gorzej. Operacje amerykańskie z lat `90 XX wieku są mniej znane w Polsce, niewiele się o nich teraz mówi, nie ma żadnych rekonstrukcji. Ale mnie się podoba ten okres i sprzęt, którego używali żołnierze Delty. Jak ktoś patrzy z zewnątrz, wszystko może mu się wydawać takie samo, ale jak się dobrze przyjrzy, to jednak różnice są i to jest najfajniejsze w tym wszystkim.
– Co jeszcze pociąga Was w rekonstrukcjach?
Michał: – Mundur! I wcale nie chodzi o to, że za mundurem panny sznurem. Panna jest tu jedna – “bronia”, zawsze wierna, zawsze przy mnie.
– Jakieś wskazówki dla początkujących zapaleńców?
Michał: – Po pierwsze trzeba określić okres jaki nas interesuje.
Piotr: – I to czy chcemy mieć jak najwięcej oryginałów, czy poprzestajemy na replikach.
Michał: – Ze starożytnego Rzymu oczywiście nie ma szans na nic oryginalnego. Wszystko trzeba zrobić własnoręcznie na podstawie wzorów muzealnych czy dokumentów. To odtwarzanie mozolne, zdecydowanie droższe. Okres napoleoński, z najładniejszymi i najbardziej kolorowymi mundurami, też do tanich nie należy. Możliwości finansowe są dosyć istotne, ale jeśli rozłożymy to na 10 czy 15 lat, to da się nazbierać, nawet na legionistę rzymskiego (śmiech).
– Taki przedział czasowy może być przerażającą perspektywą dla początkującego rekonstruktora…
Michał: – II wojna światowa jest o tyle lepsza, że jest cała masa sklepów w Internecie, w których kupimy gotowe repliki. Wystarczy mieć w portfelu około 5-6 tysięcy złotych i w ciągu kilku dni można skompletować strój. Potem trzeba już tylko poczekać na kuriera i gotowe. Czy to duże pieniądze? To zależy…
Piotr: – …od tego, ile uda się od taty wyciągnąć (śmiech).
Michał: – Wracając zaś do poprzedniej myśli… Jeśli już wybraliśmy sobie konkretny okres, można uczestniczyć w takich imprezach, jak wspomniany festyn Pasje Ludzi Pozytywnie Zakręconych. Warto jeździć, przyglądać się i próbować zrobić coś swojego. Jeśli mamy zamiłowanie do historii, to rekonstrukcja jest fajnym etapem rozwoju tego zainteresowania.
– Jakie macie marzenia związane z Waszą pasją?
Piotr: – Na pewno chciałbym polecieć helikopterem, bo Delta desantowała się z takich maszyn. Fajnie byłoby to spełnić, a że mieszkamy w Świdniku, to może kiedyś się uda. Marzy mi się również podróż do Somalii, chociaż tam dalej jest niebezpiecznie. Ale może gdzieś po Europie pojeździmy, realizując marzenia taty.
Michał: – Przebyć szlak bojowy 101 Spadochronowej to byłoby coś. Wybrzeże Wału Atlantyckiego, Holandia i operacja Market Garden, Francja i Cerentan, Belgia i Bastogne. Moim marzeniem jest również rekonstrukcja umundurowania żołnierza 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej generała Stanisława Sosabowskiego, ale to już kosztowałoby dwa razy tyle, ile włożyłem w obecny mundur i wyposażenie. Na razie to zapora finansowa nie do przebycia. Chociaż początek w sumie już mam, bo colt był etatowym wyposażeniem w tej brygadzie.
Piotr: – W zasadzie używali brytyjskiego sprzętu, nawet sam mundur był brytyjski.
Michał: – Tylko nasi żołnierze oddawali swoje bateldresy do krawca i przerabiali kołnierze na takie z września 1939 roku. To był charakterystyczny polski akcent.
Piotr: – Jak już jesteśmy przy przerabianiu, trzeba powiedzieć, że mundury bardzo się zmieniały. Tata ma wczesny rok 1944, gdzie kieszenie są na górze i na dole. Ja mam bluzę z 1993 roku, w której sam przeszyłem kieszenie. Dolne poszły na górę, a górne na ramiona. To jeszcze wersja, w której są przyszyte na prosto. Natomiast później były już przyszywane pod kątem, żeby był do nich lepszy dostęp.
Agnieszka Wójcik-Skiba
Artykuł przeczytano 132 razy
Last modified: 12 września, 2024