W sobotni poranek wielu świdniczan przecierało oczy ze zdumienia, widząc uczestników IV Marszu Śladami Józefa Franczaka ps. Laluś, upamiętniającego ostatniego partyzanta RP. A było się czemu dziwić, bo kolumna, poruszająca się ul. Kard. St. Wyszyńskiego, liczyła ponad 280 osób, w tym 184 żołnierzy 24. Batalionu Lekkiej Piechoty OT z Chełma. Cel wędrówki stanowiły Majdan Kozic Górnych i Piaski.
Piechurzy rozpoczęli dzień mszą św., odprawioną w kościele pw. NMP Matki Kościoła, w intencji „Lalusia” i innych żołnierzy II konspiracji, a także o dar Nieba dla zmarłych niedawno uczestników i sympatyków marszu – Adama Bidasa, Krzysztofa Psuja i Stanisława Mazowieckiego.
Po nabożeństwie uczestnicy odebrali specjalne pakiety z koszulkami, bluzami, materiałami i gadżetami dotyczącymi „Lalusia” i Niezłomnych. Paweł Kasperek, autor logo i plakatu wydarzenia oraz kolorowanki o Żołnierzach Wyklętych, otrzymał z rąk Michała Kameli, komendanta marszu, pamiątkową statuetkę z podziękowaniami.
….Podążam Wilczym Tropem, bo jak wilk żyję. Choć stąpam ludzkim krokiem, we mnie wilk się kryje…
Pierwszym przystankiem na trasie był Las Krępiecki. Uczestnicy zapalili znicze pod pomnikiem upamiętniającym ofiary zbrodni hitlerowskich. Krwawe karty historii lasu przybliżył Waldemar Winiarczyk, współwłaściciel jego części, któremu o wydarzeniach na tym terenie opowiadał ojciec: – Znajdowały się tu tzw. doły śmierci. Nad potężnymi wykopami przełożono szyny kolejowe i na nie kładziono zwłoki przywiezione z Majdanka. Do lasu pędzono też żywych ludzi, by rozstrzelać ich nad dołami. Kiedy stos był już odpowiednio duży, polewano go benzyną i podpalano. Doły funkcjonowały do końca lipca 1943 roku. Najgorzej było w ostatnich miesiącach. Ciała płonęły dzień i noc. Mój ojciec, podporucznik Jan Winiarczyk ps. Bohun, razem z kolegami z placówki Armii Krajowej – Janem Doleckim ps. Lis i moim stryjem Tadeuszem Winiarczykiem ps. Kmicic, zrobili zdjęcie dołów. Po wojnie ojca aresztowali i fotografia gdzieś przepadła. Później widziałem reprodukcję w jednej z lubelskich gazet. Niedawno okazało się, że zdjęcie znajduje się w archiwum Muzeum na Majdanku.
Pan Waldemar wspominał jeszcze jedno wydarzenie: – Kiedy w 1963 roku ojciec wrócił z aresztu do domu, powiedział, że dopadli „Lalusia”. Pochwalił się tym jakiś kapitan w więzieniu. Tata znał sierżanta Franczaka osobiście, ale ich losy w pewnym momencie się rozeszły, bo ojciec trafił do grupy kpt. Zdzisława Brońskiego „Uskoka”.
…Wiejskie chaty były mi szańcem, domem, który przepadł gdzieś. Martwe sady stały się lasem, mą mogiłą, w której mój kres…
Przed godziną 13.00 marszowa kolumna dotarła do posesji syna „Lalusia”. Marek i Barbara Franczakowie tradycyjnie przygotowali partyzancki poczęstunek. Grochówka zniknęła z garnków błyskawicznie, a piechurzy ruszyli dalej, docierając do Majdanu Kozic Górnych. Tam złożyli kwiaty pod krzyżem upamiętniającym „Lalusia”. Przed domem, przy którym 21 października 1963 roku Józef Franczak zginął w zasadzce, Ryszard Król ze Stowarzyszenia Kompania Braci z Kąkolewnicy odczytał fragment tekstu Szymona Nowaka „Bitwy Wyklętych”: (…) W pewnym momencie esbecy zauważyli przez lornetki, jak z domu wychodzi wysoki, barczysty mężczyzna z teczką w ręku. Pokręcił się po obejściu, a potem wszedł do stodoły. Po kilku minutach wrócił na podwórze i wyszedł przez furtkę na drogę. – Poddaj się! – wrzasnął któryś z esbeków, widząc zbliżającego się podejrzanego. Wtedy mężczyzna wyciągnął z teczki pistolet i strzelił kilka razu w kierunku zomowców. Potem zaczął biec do gospodarstwa, z którego wyszedł. Dopadli go pod domem sąsiadów. Pierwszą kulę dostał w brzuch. Odrzucił teczkę i chwycił się za piekącą ranę. Cały czas miał pistolet w ręku. Przeskoczył jeszcze żywopłot, ale to był już koniec. Jakiś zomowiec skryty za lipą, przeszył go serią, a jedna kula trafiła prosto w serce. – Jest, jest! – krzyczeli do siebie komuniści i ze wszystkich stron przybiegali oglądać zabitego. Dopiero teraz znaleźli się odważni, kopali ciało i dowcipkowali (…). Zjawił się prokurator, który oświetlał latarką zabitego i pytał mieszkańców Majdanu: – Czy to jest ten bandyta Józef Franczak „Lalek”? – Przecież wiecie, kogo zabiliście – odburknęła jedna z kobiet. W taki sposób swoją finalną walkę stoczył ostatni Żołnierz Wyklęty (…) Ciało „Lalusia” przewieziono do Lublina i na wniosek prokuratora odcięto mu głowę. Nagi korpus wrzucono potajemnie do bezimiennego grobu na cmentarzu przy ul. Unickiej w Lublinie (…) W 1983 roku rodzina Franczaka przeniosła jego prochy na cmentarz w Piaskach. Po kilkudziesięciu latach, w lubelskim Uniwersytecie Medycznym odnaleziono czaszkę „Lalusia”. Pochowano ją w Piaskach 24 marca 2015 roku (…).
…Ogniem mroku tliły się dusze, skazane na zapomnienie. Lecz pamięć dla nich jest kluczem, ich życiem jest wspomnienie…
W Piaskach uczestnicy marszu zjawili się po godz. 16.00. Złożono kwiaty i zapalono znicze przy pomniku upamiętniającym „Lalusia”, a także na grobie, w którym spoczęły jego doczesne szczątki. Uroczystość zakończyła się trzykrotnym odśpiewaniem słów „Śpij kolego w ciemnym grobie, niech się Polska przyśni Tobie”.
– Dziękuję za pamięć o moim ojcu i wszystkich Niezłomnych, którzy poświęcili swoje życie za wolną Polskę – podkreślał wzruszony Marek Franczak.
Ostatnim punktem programu było spotkanie w remizie, na którym serwowano słynne piaseckie flaki oraz podsumowano czwartą edycję marszu. Kwestowano także na rzecz Fundacji Niezłomni.
– Staram się być tam, gdzie można uhonorować ludzi walczących o Polskę. Zasłużyli na naszą pamięć. „Laluś” do końca swoich dni nie poddał się sowieckiej nawale. Świdnicki marsz to wspaniała organizacja i fantastyczni ludzie, więc z przyjemnością wziąłem w nim udział już po raz czwarty – wyjaśniał Janusz Kozłowski z Sandomierza, który do wędrówki zachęcił również syna i wnuka.
– Braliśmy udział w rajdach ku pamięci Brońskiego „Uskoka” w Łęcznej i Sowy „Visa” w Janowie, ale ten świdnicki jest najlepszy. Ma najdłuższą trasę i są fajni ludzie – mówili Filip i Kuba, 13-latkowie z Lublina, którzy pojawili się na marszu po raz drugi.
Najmłodszy uczestnik sobotniej wędrówki, Antoś, liczył 8 lat. Najstarszy okazał się 72-letni pan Janusz. Piechurzy przybyli z 19 miejscowości.
– Należą im się szczególne słowa uznania za obecność i wytrwałość. Dziękuję również osobom, które pomogły nam w przygotowaniu i przeprowadzeniu marszu, a także patronom i partnerom. Mam nadzieję, że w piątej edycji weźmie udział co najmniej 400 osób. Już dziś zachęcam, by w przyszłorocznym kalendarzu zaznaczyć datę 17 października, kiedy to ponownie wyruszymy szlakiem „Lalusia” – mówi Michał Kamela, który podczas sobotniego spotkania odznaczony został medalem 75-lecia Ligi Obrony Kraju „Za zasługi”.
Organizator imprezy: Stowarzyszenie Zwykłe Marsz Szlakiem Józefa Franczaka ps. Laluś. Współorganizatorzy: Lubelska Organizacja Wojewódzka LOK, Jednostka Strzelecka 2063 Świdnik im. sierż. Józefa Franczaka ps. Lalek oraz Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Patronat honorowy: Waldemar Jakson, burmistrz Świdnika, Michał Cholewa, burmistrz Piask. Partnerzy marszu: starosta Łukasz Reszka, Stowarzyszenie Wolność i Niezawisłość, Światowy Związek Żołnierzy AK Koło w Świdniku, 2. Lubelska Brygada Obrony Terytorialnej, 24. Batalion Lekkiej Piechoty OT w Chełmie, IPN, P.K. Pegimek sp. z o.o., Krzysztof Wilkołazki i Fundacja CiS, Głos Świdnika, portal Świdnik – Wysokich lotów!, TVP Polonia, Radio Lublin.
Agnieszka Wójcik-Skiba
Cytaty pochodzą z utworu pt. „Leśni” zespołu Pozytywka
Udostępniamy film nakręcony podczas marszu przez TVP Polonia
Artykuł przeczytano 6501 razy
Last modified: 25 października, 2019